wtorek, 29 lipca 2014

Two Project - część 2 - Historia Ariaki i Jeshiego.

Witam Was bardzo serdecznie.

Pewnie sądziliście że już sobie tego bloga odpuściłem,lecz jednak nie :) Z powodu braku czasu ostatnio nie wrzucałem nowych postów,i kolejne postaci będą prawdopodobnie jutro.Ale żeby umilić jakoś ten czas wrzucam dzisiaj kolejną porcję opowiadania. Miłej lektury :)


Makoto,będący blisko swego domu rozmyślać nad tym,jak to wszystko będzie wyglądać.Czy radę zapoczątkować przyjaźń z dwójką nowo poznanych osób i czy poradzi sobie z samą grą.Na następny dnia Yoru,Ariaka i Kin cała trójka spotkała się w tym samym miejscu,gdzie się rozeszli.Można by z ich twarzy wyczytać że są bardziej pozytywnie do siebie nastawieni.Gdy zetknęli się pod koroną drzewa,Yoru od razy ich przywitał:
- Cześć Arieka,witaj Kin.
Chłopiec westchnął,a to dlatego że często mylą jego imię.
- Byłeś blisko. - dodał - I co?Dotrzymaliście obietnicy?
- No tak,tak jak prosiłeś nie sprawdzałam,spytaj lepiej Yoru. - dopowiedziała Kin
Wspomnianego zdenerwował fakt,iż ona nadal się jego czepia.
- No ja tak samo nie sprawdziłem. - wybronił patrząc zimnym i lekko wnerwionym wzrokiem na Kin - Jak ktoś o coś mnie prosi no to ja to robię.
- A zakupy? - zaśmiała się
- Wiesz że to nie twój interes?
- Teraz sam sobie zaprzeczyłeś.
- Dobra może wystarczy tej kłótni,co wy na to? - zawołał Ariaka
- No dobrze....ktoś z was wie jak tego się używa? - spytał Yoru oglądając sprzęt
- Z tego co czytałem to trzeba go założyć na siebie.Na rękę,szyję,na ramię czy gdzie tam się chce.
Więc tak zrobili,założyli sprzęt na nadgarstek,jako naszyjnik i na ramię.
- I co dalej? - spytała Kin,przypatrując się swojemu nowemu naszyjnikowi.
- Teraz chyba musimy... - zaczął chłopiec
Yoru i Kin widzieli,że on czuł się przez chwilę lepszy,wiedząc co robić.Lecz od tego momentu wiedzieli już,że Ariaka nie ma pojęcia co robić.
- Aha,czyli już dalej nie wiesz,zgadza się - zadał pytanie Yoru
- Tak. - wyszeptał,nie chcąc się przyznać. - Ale z tego co pamiętam,to mówili,że trzeba się przez to w jakiś tam sposób zalogować.
- Wygląda na to,że po prostu będziemy mogli grać poza domem.
- To my chyba ani nie zagramy u nas naszymi awatarami,ani też tam nie wejdziemy.Możliwe że to jest jedynie chwyt marketingowy i tyle. - stwierdziła Kin
- No nie wiem.Sprawdzimy zobaczymy. - rzekł chłopiec
Całej trójcę udało się zalogować.Gdy minęła jedna sekunda,ręce Ariaki,Yoru i nawet strój Kin rozpoczęły błyszczeć ogromnym światłem.Natomiast gdy światło odstąpiło,w rękach Ariaki pojawiły się kontrolery do dwóch ogromnych marionetek przypominających biedronkę i motyla.Przed postacią Makoto stanął jego wymarzony Saber,lecz ubiór Kin przemienił się w czarną zbroje rycerza.Dopiero kiedy to wszystko się przed nimi ujawniło,ci nie wiedząc co w takiej sytuacji zrobić,zaczęli biec z krzykiem i później schowali się za drzewem.Krzyki całej trójki sprawiał u Sabera ból uszu.
- Rany,ale oni się wydzierają. - rzekło stworzenie.Następnie patrząc przez parę chwil na ludzi, szeroko roztworzył oczy z powodu niewiedzy gdzie się obecnie znajduje. - Hej,wie ktoś gdzie my teraz jesteśmy?
Natomiast troje graczy nadal byli w szoku.Bali się,że kot z mieczem na ogonie i dwie ogromne marionetki zrobią im krzywdę.
- Głupki!Co to jest to coś?! - warknęła Kin
- Myślisz że my niby wiemy?! - odpowiedział pytaniem na jej pytanie Ariaka
- No to raczej powinniście wiedzieć.Bo w końcu to od was się to pojawiło.
- A ta twoja zbroja to też niby nasza wina?
- No a kogo innego?
- Ten z mieczem to Saber,znany w Two Project jako jeden z Jaguarów Miecza. - wyjaśnił Yoru,chowając się w krzakach. - Biedny pewnie myśli że teraz jest na nowej arenie...
- Ty to będziesz prędzej biedny jak on cię dopadnie. - poprawił go Ariaka
- A te dwa dziwne ogromne stwory to już nie wiem co to jest... I czemu one są połączone nićmi z twoimi kontrolerami to...
- To są pewnie marionetki nie do rozwoje jedne. - burknęła Kin
- W sumie racja...zapomniałem że w grze ich używam...heh - stwierdził Ariaka,śmiejąc się sztucznie.
Kin,widząc jego reakcje,a także że oni na początku nie wiedzieli co to jest,a potem sami się do tego przyznali,załamała się.
- Ale zaraz skoro mój Saber tutaj jest... - zaczął Yoru
- Jaki znów twój? - burknął wspomniany
- I także moja broń tu jest,to co może znaczyć fakt,że ty jesteś inaczej ubrana? - dodał Ariaka
- Na dodatek ta zbroja jest o wiele lepsza niż twoja ciuchy. - rzekł śmiejąc się Yoru
Wtem Kin się zezłościła,skierowała rękę utworzoną w pięść i gdy krzyknęła: Ty-!W tym momencie stal,chroniąca jej prawe ramię,zaczęła się rozciągać i poprzez swoją niepowtarzalną długość,uderzyła Yoru w brzuch,wywalając go w kierunku Sabera.Ten zaś schylił swoją głowę ku niemu i zaczął go obwąchiwać.Yoru z lęku,że ten coś mu zrobi,zaczął się trząść ze strachu i próbując cokolwiek powiedział,pisknął tylko:Zróbcie coś....ludzie...ja was błagam.
Kin nie mogła uwierzyć w to że jej nowy ubiór dał radę wyrzucić Yoru parę metrów dalej.
- Co to....było? - wyjąkała
- Jak ona to zrobiła?Czym jest ta jej zbroja? - spytał w sobie Ariaka - Czy damy radę opanować takie moce jak jej?
Chłopiec,patrząc wciąż na zbroje Kin,postanowił wypróbować swoje nowe marionetki.Ciągnąc oba krzyże,spowodował,iż jedna ruszyła w kierunku w Yoru,a druga wzleciała ku górze.Ariaka,nie wiedząc jeszcze jak nimi można walczyć,przypadkowo nakierował je wrogo na Makoto i także na siebie.Siedemnastoletni chłopak,widząc nacierającą na niego ogromną marionetkę,prędko złapał miecz z ogona Sabera i odbił im pędzącą metalową biedronkę.W ten sposób na Ariake nacierały aż dwa metalowe stwory.Fakt,że chłopca chcą zaatakować bronie jego awatara z gry,nie jest jedynym problemem.Yoru,trzymając olbrzymi miecz Sabera,wywołał na swojej prawej ręce czarne tajemnicze znaki sprawiające mu ból,na tyle potężny,że aż zaczął się tarzać ledwo łapiąc oddech.
- Yoru! - zawołał zmartwiony Ariaka
Lecz zapomniał o tym,że ustawił swoje marionetki przeciw sobie.Kin,widząc że chłopca bardziej obchodzi to,co się dzieje z Yoru,niż sytuacja,w której się znajduje.
- Ariaka uważaj! - krzyknęła w jego stronę
Wołany poprzez krzyk dziewczyny ocknął się niestety w nie odpowiednim momencie.Obie ogromne maszyny podłączone do jego kontrolerów były na tyle blisko,że nie zdążył by zrobić jakiegokolwiek uniku.Jedynie jego źrenice przyjęły formę dwóch małych kresek.W czasie,gdy Ariake a marionetki dzieliły co najmniej dwa metry,z góry ukazała się postać,która odkopnęła metalowe stworzenia.
- Mówiłem ci żebyś uważał. - rzekła postać,która obroniła chłopca,jednocześnie stając na nogi.
- Jeshi-san.Dziękuje za ratunek.Ponownie z resztą. - odpowiedział uradowany Ariaka
- No jak zawsze.W zamian przez cały tydzień będziesz sprzątać w łazience.
- Dobrze...dobrze...
Następnie Jeshi podbiegł do Yoru,po czym wyrwał mu z ręki miecz Sabera.Od tej chwili z ramienia chłopaka zniknęły wszystkie czarne podejrzane symbole.Później natomiast skierował swój zimny wzrok na Kin,potem na Ariake i znowu na Yoru.
- Czyli dopiero zaczynacie...Czyli Ariaka mówił prawdę - powiedział Jeshi,składając swoje ramiona.
Wtem Makoto wstał i widział stojącą przed niego postać.Był to wysoki mężczyzna z fioletowymi źrenicami,granatowymi włosami związanymi w mały kucyk,lecz lego grzywka przykrywała całe czoło,uwydatniając oczy.Ubrany był w białą koszulę z podwiniętymi rękawami,czarną zapiętą kamizelkę i rubinowy krawat.Posiadał także białe rękawiczki sięgające do nadgarstków,czarne spodnie i wypastowane czarne buty.Patrząc na Yoru chłodnym wzrokiem podał leżącemu rękę.Makoto gdy był już na nogach nie pewnie powiedział:
- Dziękuje za pomoc. - mówiąc to podał mu rękę na znak zgody.
- Nie ma sprawy.Jeśli Ariaka sprawiał jakiekolwiek problemy to od razu w jego i w swoim imieniu przepraszam za całą sytuację. - rzekł robiąc ukłon w stronę Yoru.
- Nie było tak źle.Jeshi,tak?
- Jestem Jeshi Morita.Miło mi was poznać. - powiedział,robiąc ukłon w ich stronę.
Wtedy Kin podeszła do nich nie pewnym krokiem,bo była przekonana,że znowu uderzy kogoś swoją zbroją.
- Jesteś starszym bratem Ariaki? - spytała
- W pewnym sensie.Jestem jego opiekunem prawnym.
- Opiekunem prawnym?
- No wiesz..tak się mu ułożyło życie.
Gdy Jeshi o tym wspomniał na twarzy Ariaki ujawniły się odznaki smutku i powoli jego warga zaczęła drżeć do płaczu.Osiemnastoletni Morita,widząc jego reakcję zapytał go:
- Powiedzieć im?
Ten kiwnął na znak,że tak.
- Rozumiem.
Yoru prędko zaciekawiła ich historia,lecz gryzła go obecność Sabera a także marionetek Ariaki.Podchodząc powoli do czarnego stworzenia,rzekł nie pewnie:
- A oni tak teraz będą siedzieć przez cały ten czas?
- Są dwie opcję że ich się pozbyć:pierwszą jest żeby się wylogować z gry,a druga to wchłonięcie ich.
- odpowiedział Jeshi,stojąc do niego tyłem
- Wchłonąć?W jakim sensie?
- Jakbyś pochłaniał część siebie.
Yoru wtedy osłupiał,nie mogąc zrozumieć słów Jeshiego.
- Że... co?
- Ariaka znalazł sobie ciekawych znajomych...Zrób to co mówię,czyli podejdź do Sabera i powiedz coś w stylu:Wracaj,powrót lub coś innego. - westchnął
Yoru postanowił zrobić to,co powiedział Jeshi.Więc podszedł do zwierzęcia mającego na swoim ciele ogromny miecz.Saber zaś nie zwracał na niego żadnej uwagi.Będąc już blisko,stworzenie spojrzało na chłopaka zimnym spojrzeniem,na tyle chłodnym,że Makoto przeszły po całym ciele ciarki.
- I co się tak boisz?Nigdy nie widziałeś kota z mieczem? - spytał Saber
- No z mieczem jeszcze nie miałem okazji. - odpowiedział,stojąc w bez ruchu.
- No to teraz taką masz.
- A wiesz że teraz znajdujesz się w realnym świecie?
- Że niby gdzie?
Kin i Ariaka,widząc ich dość łatwo prowadzoną rozmowę,nie mogli uwierzyć w to,że takie stworzenie nie zaatakowało jeszcze człowieka kategorii Yoru.Lecz można było już wywnioskować od patrzenia na nich,że prędko złapali ze sobą kontakt.
- Czyli ja cały czas byłem w nie istniejącym świecie? - kontynuował Saber
- No w sumie..
- No rozumiem.To mogę już wrócić do swojego stada?
- Stada?
- Tak.Pewnie wiesz kto to jest Blue (czyt.Blu) Onsen, Ninfa i tak dalej.
- Wiem kim oni są.Tylko że to twoja rodzina czy coś takiego?
- Ta banda kretynów?Ha!Chcieli by.Oni są moimi znajomymi. - wyjaśnił Saber - To mogę wracać?
- No czemu nie. - odpowiedział Yoru
- Fajnie.
Następnie stworzenie w zbroi powoli zmieniało się w czarną chmurę dymu.Wszyscy obecni szeroko roztworzyli oczy,patrząc na całą tą sytuację.Lecz gdy Saber w formie gazowej ruszył w kierunku serca młodego Makoto,wchodząc w jego ciało,Kin,Ariaka i nawet Jeshi osłupieli.
- Jak...to...ale że...ja- co?! - wyjąkali Ariaka wraz Kin
Morita,widząc jak ci na to zareagowali,starał się to jakoś im to wytłumaczyć,lecz nawet i jemu to się nie udało.
- No wiecie...bo on i...On się zmienił bo... - wypowiadał Jeshi,nie wiedząc jak to im wyjaśnić.
- mówił sam sobie przerywając
- Dobra,to raczej teraz nie jest ważne. - powiedziała Kin - Teraz to może nam opowiesz tą waszą historię,jeśli można o nią prosić.
- No zgoda. - odpowiedział
Następnie Jeshi poprowadził ich pod koronę drzewa,gdy pod nią usiedli to wtedy rozpoczął opowiadać:
- Jak wspominałem jestem jego opiekunem.Poznaliśmy się dziesięć lat temu,chodząc po kładce która była najłatwiejszą drogą do mojego i jego miasta.Ja,mając osiem lat,już sam wracałem od szkoły do domu.Tamtego dnia wymieniali barierkę,która nie pozwała by niskim ludziom obserwować jeżdżących pod nimi pociągów.Będąc jeszcze dzieckiem,też chciałem je zobaczyć z innej sperspektywy.Innymi słowy,szedłem na krawędzi.Idąc tak,natrafiłem na małego chłopczyka,czyli Ariaka który wymachiwał sobie nogami.Nie znałem go jeszcze więc,nie wiedziałem ile on ma lat albo co on tu robi.Więc spytałem go:
- Co ty tu robisz?
Mały Ariaka odpowiedział mniej wyraźnie:
- Czekam na pociąg.
- Ale że sam?Gdzie twoi rodzice?
- Nie wiem...Wszyscy mi mówią że mnie zostawili na pastwę losu.
Młodego Jeshiego zaskoczył fakt,że on na taką małą osobę potrafił tyle zrozumieć.Drapiąc się po głowie zaczął przelatywać go z wzrokiem,i jedyne co było charakterystyczne to było to,że na metce bluzki był znaczek logo pobliskiego domu dziecka.Doszedł on do wniosku,że najpewniej mały chłopiec uciekł z stamtąd i teraz go szukają.Lecz po wyrazie twarzy Ariaki można było wyczytać,że on wolałby siedzieć i patrzeć na pociągi całymi dniami,niż tam przesiadywać.Mały Jeshi,wiedząc że musi już wracać do domu podszedł do jakieś wyglądającej na miłą rodziną,i poprosił ich oto by małego chłopca odprowadzili do domu.Gdy zaczął takich szukać z nadzieją że tacy przejdą po kładce,bardzo młody Ariaka zrzucił się wprost na tory.Kątem oka Jeshi zauważył to i od razu rzucił się w jego kierunku.Szybko złapał go za rękę i ogromną pretensją warknął:
- Co ty,do cholery,wyprawiasz!?
Próbujący popełnić samobójstwo nie odezwał się ani słowa.Gdy już oboje stali na kładce,Jeshi bez wahania złapał go za rękę i prowadził szybkim krokiem w kierunku jego domu dziecka.Młodszy z nich zapytał z smutnym spojrzeniem:
- Dokąd mnie prowadzisz?
- Odprowadzam cię do twojego domu.Tam chyba nie będziesz miał takich myśli.
- Ale ja tam nie chce.
- Ale tam będziesz bezpieczniejszy niż na przykład przed chwilą.
- Ty nie masz pojęcia jak to jest...
Jeshi,słysząc to,zatrzymał się i odwrócił w jego stronę z bardziej przyjemniejszym z wzrokiem.
- Co masz na myśli? - spytał
- Ciekawe czy tobie się podobało jakby nikt wyłącznie tobą się nie interesował.
- Czyli chciałbyś żeby ktoś myślał tylko o tobie?
Ariaka,nie patrząc na niego,kiwnął głową.Ten chwile pomyślał drapiąc się po swojej brodzie.Po paru chwilach spytał uśmiechnięty:
- Lubisz słodycze?
- No...a co?
- To masz warta bo przy sobie mam parę drobniaków,na tyle,że spokojnie dla ciebie wystarczy.
Potem oboje poszli do najbliższego sklepu ze słodyczami,kupili parę smakołyków i następnie kontynuowali rozmowę.
- To jak się nazywasz? - zapytał starszy,mając w ustach lizaka.
- A czy to ważne?
- No jak chcesz kogoś poznać o imię jest niezbędne.To?
- Ariaka...
- Ariaka?Całkiem ładnie jak dla dziew-chłopca.
- No może i ładne.Każdy chłopiec w domu dziecka posiada imię składające się z słowa ''mrówka'' i nazwy jakiegoś koloru.Ja mam czerwony i akurat to mój ulubiony kolor.
- Dobrze wiedzieć.
- A ty jak się nazywasz?
- Jeshi Morita.Miło mi cię poznać.
- Ciebie tak samo miło,Jeshi-san.
- Może być tylko Jeshi.
- Masz rodzinę?Mamę,tatę? - zapytał ponownie swoim smutnym tonem.
- Ojciec chrzestny się mną opiekuję.
- To ty też nie masz rodziców?
- Mam rozwiedzionych,jeśli wiesz co to znaczy.
- No wiem,ale to czemu nie mieszkasz u jednego z nich?
- Nie chciałem żadnego faworyzować,bo oboje kocham tak samo.Poza tym mój chrzestny mieszka w tym mieście,gdzie chodzę do szkoły którą chciałem skończyć.
- Czyli masz lepiej ode mnie...
- Oj nie sądzę...gdy chce się z obojgiem na raz spotkać to jedno z nich nie ma czasu,albo nie chce przychodzić z powodu drugiego rodzica.
- I tak to lepsze niż nie mieć nikogo.
- Teraz tego może nie rozumieć,ale gdy dorośniesz to może będziesz wiedzieć co mam na myśli.
Po tej rozmowie dotarli do domu dziecka Ariaki.Gdy weszli do środka od razu podeszła do nich właścicielka budynku.
- Ariaka!Kochany mój chłopcze!Gdzieś ty się podziewał? - zawołała
- Byłem na mieście...chciałem troszkę po zwiedzać okolice...
- Żebyś ty wiedział jak ja się o ciebie martwiłam.Chciałam już policje wzywać!
- Ale nie było by takiej potrzeby.Ariaka bawił się w parku tuż obok więc tylko by pani zawróciła głowę za dużym władzom. - rzekł Jeshi,lekko klepiąc chłopca po głowie.
- Ale nie sprawiał żadnych kłopotów?
Po tym,gdy opiekunka powiedziała te słowa,zmartwił się że Jeshi powie o próbie samobójstwa.
- Ariaka?A skąd! - zaprzeczył Jeshi - Jak na razie to najbardziej normalny i fajny dzieciak jakiego do tej pory spotkałem.Chciałbym mieć takiego młodszego brata.
Osobę,która była tematem rozmowy,nie mogła uwierzyć w jego słowa.Przeczuwał że Jeshi mówi to tylko bo to by później nie było żadnych konfliktów.
- Słuchaj chłopcze,czy twoi rodzice nie chcieliby adoptować dziecka?
- Nawet coś ostatnio wspominali o tym.Zapytam się jak wrócę do domu.
- A jutro przyjdziesz? - spytał cichutko Ariaka
Pytany skierował na niego wzrok,klepnął go w ramię i śmiejąc się odpowiedział:
- No jasne że przyjdę.O to się nie martw.Niestety muszę już wracać więc do widzenia. - rzekł robiąc ukłon w ich stronę,następnie wychodząc z budynku.
I w ten sposób Ariaka i Jeshi zaczęli się zaprzyjaźniać.Morita zastanawiał się nad tym,jak zmienić życia małego chłopca na bardziej radosne.Doszedł on do wniosku,że najlepszym wyjściem było by adopcja małego Ariaka.Po głowie Jeshiego z każdą odwiedziną chłopca chodziły przeróżne pomysły,by małego Ariake wyzwolić z domu dziecka,i też przygarnąć go.Pewnego dnia ponownie Jeshi przyszedł w odwiedziny domu dziecka,lecz tym razem nie był sam.Wchodząc do jego pokoju,w którym poza Ariaką mieszkało jeszcze kilka innych dzieci,od razu zawołał swojego małego kolegę:
- Ariaka!Pakuj się.
Ten,siedząc przy oknie gdy usłyszał głos Jeshiego i na dodatek że ma się pakować,prędko zabrał się do czynności jednocześnie śmiejąc się ze swoich kolegów.Młodego Morite nie zdziwiła jego reakcja i gdy ten skakał po pokoju,wychowując do małego plecaka swoje rzeczy,ten śmiejąc się zapytał:
- Tylko niczego nie zapomnij.Przez przypadek nie zapomnij spakować szczoteczki do zębów.
- Tak jest Jeshi-san! - zawował uradowany
- Ile razy mam ci... a z resztą.
Widząc,jak mały Ariaka tryska radością,Jeshi nie poprawił go mówiąc:Nie mów do mnie Jeshi-san.
- Spakowałeś już wszystko?
- Tak,powinno być wszystko.
- To się teraz ładnie pożegnaj z kolegami i możemy iść. 
Ariaka z chytrym uśmiechem stojąc w stronę swoich ''kolegów'' krzyknął machając do nich ręką:
- Wreszcie jestem wolny!Na razie!
- Miało być ładnie,ale w sumie masz już rację.
Następnie, będąc już w mieszkaniu Jeshiego i jego opiekuna mały Ariaka nadal nie mógł uwierzyć w to że ma swoją rodzinę.Później natomiast gdy chłopcy siedzieli w kuchni i jedli przygotowane malutkie kanapeczki z serem.Opiekun,gotując wodę,powiedział:
- Jeshi,pamiętaj o naszym układzie.
- Tak pamiętam pamiętam. - odpowiedział chłopiec
- No wiesz że ja ci zaufałem.
- No rozumiem. - warknął Jeshi
- E...można wiedzieć o co chodzi? - spytał Ariaka
Starszy od niego chłopiec westchnął:
- Za parę lat kończy się prawo opieki mojego opiekuna nade mną.
- Jak to niby możliwe?
- Rodzice zbytnią nie lubią tego,że osoba z poza rodziny się mną opiekuje.Więc po przez sąd skrócili mu opiekę nade mną gdy będę na tyle duży,że będę mógł zarabiać.Czyli pozostało jeszcze osiem lat.
- To tak wolno?
- No ja też tego nie zbyt rozumiem.A żadne z nich nie miało by dla nas miejsca u siebie.
- Czyli co się z nami stanie?
- Za osiem lat będę mógł pracować.Co daje już nam jakiś mały fundusz.Dodaj także alimenty od obu stron to wtedy da się jakoś przeżyć.
- O kurcze.
- No widzisz,jakoś sobie poradzimy.
I tak oboje dokończyli rozmowę także kończąc śniadanie.W ten sposób zakończyła się historia z życia z dzieciństwa Ariaki i Jeshiego.Wracając do teraźniejszych czasów najnowsi znajomi młodszego chłopca z zaciekawieniem wysłuchiwali ich opowieści.Kin doprowadziła ją do ogromnego zdziwienia,a Yoru do płaczu.
- O rany...nigdy tak się nie rozpłakałem...nawet na pogrzebie chomika dawałem radę się powstrzymywać - rzekł Yoru,ocierając oczu z łez
- Wy i ty to na poważnie?! - spytała wszystkich Kin,nadal nie rozumiejąc całej tej sytuacji - Ten to się poryczał jak baba,a wy mi tu wmawiacie to że już zarabiacie pieniądze.
- No ale tak jest. - odpowiedział Ariaka
- Może przez tamten wczorajszy skok z wózkiem walnęłam się w głowę i teraz mam jakieś urojenia? - szepnęła do siebie
- Czyli znacie się już? - dopytał Yoru
- Dziesięć lat. - odpowiedzieli oboje
- A różnica między wami wynosi..?
- Cztery lata.
- To skoro Ariaka ma czternaście lat,to ty...
- Osiemnaście.
- To już do pracy poszedłeś?
- Czy ty jesteś jakiś głuchy czy co?
- Nie jestem, po prostu mnie to wciąż dziwi.
- To już dali ci robotę? - dołączyła Kin
- No dali już robotę dwa lata temu.
Kin i Yoru szeroko rozszerzyli oczy i otworzyli usta.
- Nie...nie gadaj.. - wyjąkali oboje
- To jest takie dziwne?Jeshi-san poszedł do pracy w wieku szesnastu lat. - wyjaśnił Ariaka
- Od tamtej pory mieszkacie we dwójkę?
Obu chłopaków te pytania z każdym zaczęły bardziej irytować,więc wybuchli krzycząc:
- Tak!
Stali się na tyle straszni,że Kin w lęku przed nimi schowała się za drzewem.Yoru,zaczął się zastanawiać nad tym,czy Jeshi jest graczem Two Project.Gdyby tak było,to by od razu doszło między nimi do starcia,sprawdzającego ich siłę.Lecz patrząc na ubiór Mority,bardziej był zdania,że ten jest bardziej zaprzyjaźniony z książką niż z komputerem.Ale Yoru,nie udając nikogo innego,postanowił się go zapytać,gdy nagle ekranu będącego na najbliższym budynku ujawniła się kobieta,mówiąca na temat Two Project:
- Witajcie drodzy gracze Two Project!Jeśli jesteście fanatykami przeróżnych zawodów związanych z naszą grą?Jeśli tak to zapraszamy was do Pierwszego Turnieju w Naszym Świecie!Jeśli jesteście małą paczką znajomych to to jest idealna okazja do ukazania się światu i pogrania w grę!Bardzo dziękujemy za uwagę!
Główna czwórka była tym zainteresowana,lecz też przerażona że będą musieli walczyć w formie swojego awatara.
- Pierwszy Turniej? - spytał Ariaka,wciąż patrząc na ekran
- Dość szybko na niego wpadli. - dodała Kin
Yoru,po obejrzeniu ogłoszenia,prędko odwrócił się w stronę Jeshiego i zapytał zadowolony:
- Chciałbyś być w drużynie?
- Co? - odpytał pytaniem na jego pytanie
- No czy ty byś chciał wziąć z nami udział w tym turnieju?
- ''Z nami''?
- No ze mną,Ariaką i Kin.
Wymienieni,sądząc że źle to zrozumieli,albo i też on pomylił osoby,postanowili patrząc na Yoru zapytać:
- Co takiego?
- No a macie inne wyjście?
- No nie wiem czy bym chciała z tobą zagrać w tej samej drużynie. - rzekła Kin
- To chcesz powiedzieć że masz już inną drużynę?
- W sumie to dla nas żadna różnica. - dodał Ariaka - Możesz sobie już iść.
- To masz inną? - powtórzył raz jeszcze Yoru z chytrym uśmieszkiem na twarzy
Kin nie wiedząc jak w takiej sytuacji odpowiedzieć,zaczęła się jąkać próbując przekazać że chciała by,żeby oni o nią prosili.Gdy ta nadal próbowała coś z siebie wyjąkać,wtem z korony drzewa dochodził kobiecy wyrazisty głos:
- Spokojnie chłopaki!Ja mogę ją zastąpić. - powiedziała zeskakując z drzewa
Była to ta sama dziewczyna,której dnia poprzedniego stoczył się wózek z zakupami prosto na bohaterów.Była to ciemno włosa siedemnaście-nastoletnia dziewczyna,lekkiej karnacji,brązowych oczach w charakterystycznej bluzce na wzór misia pandy.Za to jej włosy były związane w dość puszysty kucyk,a jej grzywka lekko opadała na jej lewe oko.Cała męska część ''drużyny'' była w lekkim oszołomieniu,lecz także pod wrażeniem:
- Ile..ty tam siedziałaś? - spytał ją Yoru
- Tak prawie dwie godzinki. - odpowiedziała drapiąc się po głowie.
- I ty słyszałaś całą naszą rozmowę? - dołączył Ariaka
- Tak.Także wysłuchałam waszej historii i też widziałam jak włączyliście swoje awatary.
- A można wiedzieć jak ty się nazywasz? - dopytał Jeshi
- Ona to jakiś szpieg chyba jest. - stwierdziła Kin,mówiąc do siebie w swojej podświadomości
- Ja jestem Zoey Laguna.A wy to Yoru Makoto,Ariaka,Jeshi Morita i też.. - odpowiedziała wskazując na każdego wymienionego palcem i wtedy zatrzymała się na drugiej w towarzystwie dziewczynie,Kin. - Gin? - spytała,próbując odgadnąć jej imię
- Kin. - odpowiedziała zażenowana nową koleżanką
- A nie Gin?
- Kin,tylko Kin.
- Byłam przekonana że Gin.
- Jakie znowu Gin?!
- No bardziej do ciebie pasuje.
- Ja jestem-
- Irytująca. - wtrącił Yoru - Ale to w końcu może przejdziemy do naszej drużyny?
- Ta kobieta nie powiedziała ile osób może być konkretnie w drużynie,ale za teraz możemy stać się taką małą paczką. - rzekł Ariaka
- Ariaka,żeby stać się paczką znajomych to byśmy musieli się znać dłużej niż dwie godziny. - dopowiedział Jeshi,burząc plany chłopca - Zauważ,że nawet jedna z tu obecnych nie może zapamiętać imienia tej drugiej.
Wtem wszyscy spojrzeli na Zoey,gdy ta poprawiała sobie włosy.Gdy poczuła na swoim ciele kilka par oczu,od razu spytała:
- Coś się stało?
- Tak jak mówiłem. - kontynuował Jeshi - Żeby stać się chociaż by znajomymi to wszyscy byśmy się musieli znać dłużej niż góra dwa dni.
- A ten wczorajszy zjazd wózkiem nie można zaliczyć do przygody w znajomości? - spytał Yoru
- Widzisz,Jeshi-san.Wygląda na to że tylko Zoey trzeba było bliżej poznać i ciebie jakoś wkręcić w towarzystwo. - zawołał Ariaka
- Znamy się już dziesięć lat i dopiero teraz zauważyłem że wszystko widzisz w pozytywnych barwach.
- No zawsze chce widzieć pozytywy.Nawet z wczorajszego zjazdu.
- Ciekawa jestem kto był na tyle nie uważny że nie widział jak wózek z zakupami sturlał się prosto na nas. - marudziła Kin,masując się po plecach
Laguna,obserwując ich rozmowę,przypomniała sobie że to przez nią cała trójka pędziła przez miasto.Ale,żeby się upewnić,spytała:
- To wy wczoraj zjeżdżaliście?
- Aha. - odpowiedział Yoru,kiwając głową.
- Bo tak się zastanawiałam kto zjechał w moich zakupach.Ale no nic.
Po tym,gdy Zoey wypowiedziała te słowa,Kin coś ruszyło.Zdała sobie wtedy sprawę,że świeżo poznana dziewczyna jest nie poważna i nie ostrożna,w tym co robi.
- Hej,Zoey.Możesz zostawić nas,czyli mnie z chłopakami,na chwilkę? - spytała z udawanym uśmiechem dziewczynę
- Aaa...już łapię. - odpowiedziała prędko odchodząc,i myśląc że ta druga chce chłopaków poderwać.
- O...łatwo poszło.. - wyszeptała do siebie
Następnie,gdy Laguna odsunęła się o dwa metry od Yoru i reszty,wtedy właśnie Kin zebrała pozostałych robiąc naradę:
- Hej słuchajcie.Ona jest jakaś nie poważna. - zaczęła
- Niby czemu?Tylko dlatego że nie pamięta twojego imienia? - spytał Yoru
- No od tego można zacząć.Ale poza tym chowa się po drzewach i jest nie uważna w tym co robi.
- To że chowa się w koronie drzewa,a my jej nie zauważyliśmy,to można jedynie oznaczać to że byłby z niej niezły szpieg.Także słyszała dobrze naszą rozmowę,czyli ma też dobry słuch. - dodał Jeshi
- Też jest ładna więc czemu jej miało by z nami nie być? - zapytał Ariaka - Ja,Jeshi-san i Yoru brzydcy nie jesteśmy więc ona plus my to wtedy powstała by ładna drużyna.
- Dobrze prawisz. - zaśmiał się Yoru,przybijając z chłopcem piątkę
- Ale ja sądzę,że ta nie jest zbyt poważna i może być niebezpieczna.
- Co jest niebezpiecznego w tym,że siedziała sobie na drzewie? - spytał Yoru
- No nie wiem,ale wciąż jestem zdania że to jakaś dziwna dziewczyna.
- Dziwna to ty momentami jesteś. - burknął Makoto
- Momentami?Non-stop! - poprawił Ariaka - Ale wracając do przyjęcia jej do drużyny,to kto jest za?
Wtedy wszyscy chłopcy podnieśli rękę,na znak że chcąc ją przyjąć.
- A kto przeciw?
Kin jako jedyna wyprostowała swoją rękę ku górzę.
- No Kin,system demokracji wygrał. - zaśmiał się Jeshi - Teraz ją zawołaj,i powiedz że chętnie MY ją przyjmiemy.
- Jak to my?
- No my.
Wtedy srebrno włosa podrapała się po głowię,nie wiedząc o co mu chodzi.
- My,w sensie takim,że ja,Ariaka i Yoru.
- Czyli tylko chłopcy. - wtrącił Yoru
- Bez ciebie. - dodał Ariaka
- Ale z was szowinistyczne świnie. - burknęła głośno Kin
Później Kin zawołała nie chętnie Zoey,po czym ta przyszła w pod skokach.Amaya,widząc jej kroki,powiedziała w swojej świadomości:
- Super,jakiś nie do rozwój.I te trzy głupki wolą ją zamiast mnie?
- I jak?Mówiłaś że chcesz być z nami w jednym teamie,jeśli dobrze zrozumiałem. - rzekł zadowolony Ariaka
- No tak,ale pod jednym warunkiem. - odpowiedziała zadowolona
Wszystkich zebranych zdziwiła wypowiedź dziewczyny.
- Czegoś tu nie łapię,mówiłaś że chcesz dołączyć. - powiedział zdziwiony Jeshi
- Mówiłam,że chce,ale chce się jeszcze z jednym z was zmierzyć w walce.
- O kim ty teraz mówisz?
- O Yoru.Walka jeden na jeden.Jak sobie z nim powalczę to wtedy dołącze.
Na twarzy Yoru Makoto od razu ukazał się szeroki uśmiech z zadowolenia.Od pierwszego spotkania z Saberem marzyła mu się prędko jakaś porządna walka.
- To Yoru?Co ty na to? - spytała,prowokując chłopaka.
Ten wtem wyszedł poza szereg.Następnie stanął na przeciw Zoey,i jak chiński wojownik kung fu wysunął w jej kierunku zamkniętą dłoń,przy czym ruszał palcami,na znak,że jest gotowy do walki.
- No to chodź śmiało! - zawołał 

wtorek, 22 lipca 2014

Kolejna dawka postaci - Ariaka i Saber

Witam Was wszystkich.

Dzisiaj zamierzam przedstawić kolejne postacie z mojego opowiadania,które już znajduje się na blogu.W sumie,nie wiem czy Sabera zaliczyć do postaci,no bo jest w takim bardziej pseudo-kotem niż człowiekiem,ale zobaczymy.

Ariaka - Jest to młody,czternastoletni chłopiec.Wszystkich lepiej poznanych traktuje z większym szacunkiem.Za to obcych traktuje gorzej od samego siebie,co jest powodem tego,że wszyscy uważają go za małe dziecko.Jego imię powstało z dwóch japońskich słów:
''Ari'' - oznacza słowo ''mrówka''
''Aka'' - oznacza słowo ''czerwony''
Czyli jego imię oznacza : Mrówka czerwona.
  Dlaczego on nie ma nazwiska,tego już niedługo się dowiecie :)

Co o nim sądzicie?






Za to drugim tematem tego wpisu jest: Saber.

Jak wspomniałem,nie jest to człowiek,lecz jest stworzeniem  z gry z wyglądu przypominającego kota.Takim jakby ''spoilerem'' będzie to,iż Saber będzie miał taki sam charakter jak Yoru.Żeby zbytnio nie przedłużać:






Jego projekt z mojej głowy ciężko było przenieść go na papier :)

Pozostałe postacie pojawią się najprawdopodobniej w czwartek.Powiedzcie o tych postaciach sądzicie w komentarzach :D

poniedziałek, 21 lipca 2014

Two Project - część 1 - Walka o zakupy.

Witajcie.

Dzisiaj na dworze jest tak gorąco,że przez tą pogodę zabrakło mi pomysłów na kolejny rysunek,ale za to mam dla Was jedno z moich opowiadań,mam nadzieję że się spodoba :)

Nastolatek teraz stara się być nowoczesny i na czasie wśród grona swoich znajomych.Można takim się stać poprzez kupowanie markowych ubrań,najnowszych telefonów czy innych elektronicznych gadżetów.Lecz nie każdy nastolatek chce być nowoczesny w ten sposób.Takimi osobami są między innymi gracze rozmaitych gier strategicznych.Jedną,z bardziej popuralnych tego typu stała się nie dawno odkryta przez młodzież gra o nazwie''Two Project''. Polega ona na utworzeniu co najmniej czteroosobowej drużyny,która może się komunikować ze sobą poprzez możliwość online.Gdy gracz posiada już swoją drużynę,to wtedy może brać udział w przeróżnych turniejach,w których głównie chodzi o zwycięstwo nad drużynami przeciwnymi.Mimo,że gra prawie niczym się nie różni od pozostałych tego typu,to i tak młodzież dwudziestego pierwszego wieku zainteresowała się produkcją,a to dlatego że twórcy Two Project ukazali bowiem możliwość gry w świecie realnym.Yoru Makoto,siedemnastoletni mężczyzna z lekko długimi blond włosami i brązowymi oczami,będąc ubrany w ciemną na wpół zapiętą bluzę z podwiniętymi rękawami i jasnymi spodniami,siedząc przy biurku poszukiwał w internecie najnowszych informacji dotyczących gry.
- No gdzie oni to napisali?Mówili przecież że spokojnie znajdę coś na stronie. - marudził patrząc w monitor. - Coś o mieście Osaka nie mogli napisać?

* Osaka - miasto Japońskie,należące do największych miast tego kraju.

- Może jak wejdę jeszcze raz w tamtą stronkę to może..
To zdanie przerwała jego matka,wchodząca do jego pokoju i z zaspanym tonem głosu spytała:
- To ty jeszcze nie śpisz?
Ten,powoli odwracając głowę w jej kierunku,odpowiedział gdyby nigdy nic,opierając swoją głowę o podparcie krzesła:
- Jeszcze chwilka,mamo.Jutro przecież sobota,a niedługo wakacje się rozpoczną,więc chce się już przyzwyczaić.
- Ale to jeszcze dwa tygodnie nauki zostały,więc musisz zaraz kłaść się spać. - odpowiedziała kończąc rozmowę odchodząc i zamykając za sobą drzwi.
Chłopak,ignorując słowa swej matki,nadal zaparcie poszukiwał nowych informacji.Po jakimś czasie na oficjalnym czacie fanów Two Project ukazywały się nowe posty,o takiej treści że inni gracze w kraju mają już możliwość grania.
- I co się mi tu chwalicie?Jak tak bardzo się tym podniecacie to możecie mi ten sprzęt oddać..Na pewno bym go spokojnie przyjął.
Z irytowany Yoru w nerwach zablokował całe rozmowy,tylko po to,by nie musieć czytać pochwałek innych.Idąc najłatwiejszą drogą,postanowił wejść na oficjalną stronę twórców produkcji.Gdy już na niej się znajdywał,od razu na jego twarzy ukazał się uśmiech.Ucieszony kliknął prawym przyciskiem myszki w ikonkę,w której znajdowała się lista miast i dat,z których można było się dowiedzieć kiedy i gdzie będzie można zakupić specjalny sprzęt.Widząc już pierwsze daty i miasta,z szybkim biciem serca poszukiwał swojego miasta,czyli Osaki.
- Osaka,Osaka,Osaka....gdzie jesteś Osaka... - mówił do siebie.
Będąc już przy końcówce spisu,na jego twarzy szeroki uśmiech zamieniał się w minę z zażenowania.
- To są chyba jakieś żarty... - stwierdził kierując głowę w sufit. - Poważnie?Osaki nie ma?
Po jego mizernym tonie głosu można było wywnioskować,że z każdą chwilą był bliski załamania.Swoją prawą dłonią zaczął sobie masować czoło,a lewą ręką wyłączył swój komputer.
- To się nazywa niesprawiedliwy los.Dlaczego inni gracze będą mieli z tego taką frajdę a ja,jak zwykle,nie?
Po zapytaniu swojego pechowego losu,postawił swoją lewą nogę na biurko i zaczął bujanie się na swoim małym krześle. - Pojechać tylko po ten sprzęt,to jest dla moich rodziców ''bez sensowna wyprawa''.I poza tym,nawet jakby by mnie tam zawieźli,to były by małe szansę,że zdążył bym jeszcze go zakupić.
Po krótkim zamyśleniu,usiadł już normalnie i wyjął z kieszeni swojej bluzy telefon.Nacisnął na ekranie folder podpisany :''Moje postacie/bestie''i przy patrzył się jednej z nich.Było to dość nie typowe zwierze,wyglądem przypominające większego kota.Był on ciemno szary z czarnymi elementami zbroi na głowie,łapach,tułowiu i też na ogonie,na którym opierał się wielki srebrny miecz z napisem: Saber(czyt:Sejber). Oczy tej bestii były koloru pomarańczowego w połączeniu z żółtym.
- No cóż Saber...wygląda na to,że u mnie raczej się nie pojawisz. - stwierdził,uśmiechając się do jego fotografii.
Następnie wyłączył telefon,podniósł ponownie włączył swój komputer,i tym razem postanowił zrobić to  inaczej.Szedł ze swojego z krzesła,podszedł do drzwi swojej sypialni,podstawił pod nie swój ogromny,wykonany ze skóry fotel,tylko dlatego,żeby nikt w czasie nocnym nie przychodził,gdy ten będzie grał w swoją grę.Po tym,gdy to wykonał,przysiadł ponownie przy swoim biurku,włączył grę i założył na swoje uszy wygodne słuchawki.Gdy Two Project było już aktywne,na monitorze ukazał się między innymi Saber i podobne do niego stworzenia.Yoru,jak to typowy nastolatek,postanowił że tą noc poświęci jedynie swojemu komputerowi.Po paru godzinach nadszedł sobotni i słoneczny poranek.Słońce pulsowało gorącem,a na niebie nie znajdowała się ani jedna chmurka.Makoto,nie odstępując choćby na krok swojej maszyny,zasnął rozłożony na krześle,lekko podchrapując.Gdy się obudził,nie mógł uwierzyć w to,że spędził noc siedząc przy grze.Zdziwiony spojrzał na zegar i doznał szoku,ponieważ na zegarze widniała  godzina jedynasta,mimo że on wstaję najpóźniej o siódmej.Prędko stanął na nogi,ale za powolnym ruchem ruszył w kierunku drzwi.Gdy przed sobą ujrzał stojący fotel,wtem szerzej roztworzył oczy i nie miał pojęcia,jak on się tam znalazł,mimo że on sam go tam przesunął.
Więc odsunął go z powrotem na miejsce i z szedł z piętra do kuchni.Pomieszczenie to było wyposażone w  przeróżne sprzęty kuchenne,meble świeciły blaskiem orzechowego drewna a cała kuchnia wypełniona była zapachami świeżo upieczonych ciasteczek.Będąc już na miejscu,zaczął się rozmyślać nad śniadaniem.Otwierając lodówkę i szafki,mówił do siebie,co jest do zjedzenia:
- Jest ser...nie ma pieczywa....są płatki....nie ma mleka... Czy tutaj nic nie ma?
Zamykając lodówkę,zauważył przeczepioną do drzwiczek magnesem wiadomość:
''Yoru,pójdź do sklepu po jakieś małe zakupy.Pieniądze zostawiłam Ci na stole.Przy okazji nie próbuj szukać ciastek w kuchni,bo i tak ich nie znajdziesz,i poza tym są na specjalną okazję.Tak samo jak wrócę do domu,to pogadamy sobie o tym,że całą noc spędziłeś przy tej swojej gierce.Mama''
Po tym,gdy już przeczytał ten list,znalazł leżące na stole 40ryo.Kątem oka również wypatrzył stojący na lodówce średni słoik,z którego wydobywał się słodki aromat.Więc żeby zaspokoić swój głód,wchycił za szklane naczynie i następnie zjadł kilka ciastek,biorąc także na drogę do sklepu,przy czym marudził:
- Ah,czemu to zawsze mnie wysyłają do sklepu? - spytał zażenowany tym,jaki i też tym,że nie może w dalszej chwili zagrać w Two Project w świecie realnym.
Po tym,gdy schował pieniądze do kieszeni,od razu wyszedł ze swojego domu zamykając za sobą dębowe drzwi.Idąc w kierunku najbliższego sklepu z żywnością,przypatrywał się okolicznym rówieśnikom,którzy byli w dobrym,albo i nawet wyśmienitym nastroju w porównaniu do niego.Będąc już w sklepie,który nie był zbytnio wypełniony ludźmi,Yoru,wrzucał wszystko co potrzebne do wózka,oczywiście korzystając z okazji,poszedł do alejki,w której znajdują się głównie dla niego,lepsze smakołyki.
- Dziwne by było,gdybym będąc tutaj nic sobie lepszego nie kupił. - mówił w swojej podświadomości zdejmując butelkę coli z półki.
Robiąc tę czynność,usłyszał że po drugiej stronie rozmawiających ze sobą dwóch młodszych od niego chłopców,którzy dyskutowali na temat jego ulubionej gry.
- Ej,wiesz że ponoć dzisiaj ten sprzęcik można będzie kupić u nas? - powiedział jeden z nich.
- Poważnie?A wiesz ile on może kosztować? - odpowiedział drugi
- Z tego co mówili,to około 40ryo.
Po sekundzie Yoru coś ruszyło.Przypomniał sobie,że dokładnie tyle pieniędzy dostał na te drobne zakupy.Kątem oka spojrzał na kolejki stojące przy kasie,i wywnioskował,że jakby miał kupić mające już produkty w koszyku,pobiec prędko do domu,wziąć kolejne pieniądze i jeszcze zdążyć do marketu po sprzęt,to by było w jego raczej nie możliwe.Cały ten ciąg wydarzeń pojawił się w głowie i sam do siebie rzekł:
- Nie ma mowy żebym zdążył. - potwierdzając przy tym swoją teorię.
Więc postanowił,że zamiast kupić potrzebne do domu produkty spożywcze,kupi sprzęt,który by mu pozwolił możliwość gry w swoim świecie.
- Prze pani! - krzyknął do jednej z pracownic sklepu,która rozkładała towar na półki - Ja z tych zakupów rezygnuje. - mówiąc to wskazał ręką swój wózek z zakupami i wybiegł z budynku.Gdy Yoru biegł w kierunku sklepu z grami i najlepszymi konsolami w mieście,w tym samym czasie drugi bohater,Ariaka,młodszy,niższy chłopiec z nieco ciemniejszą kolorystyką oczu i włosów,będący ubrany w błękitną bluzkę z białym kołnierzykiem,i także z białym,dużym pasem środku.Chłopiec dokładnie powtarzał czynności Yoru.Będąc stanowczo bliżej od niego marketu elektronicznego,zaczął mówić sam do siebie:
- Ciekawe ile tam będzie ludzi.Mam taką nadzieję,że niezbyt dużo.Bo obiecałem Jeshiemu (czyt.Dżeszjemu) że tych ubrań nie zniszczę.I tak dziwne że się zgodził bym mógł zagrać.
Wszystko to mówił poprawiając swój ubiór.Wtem zobaczył biegnącego Yoru - Oho..jakiś koleś biegnie do sklepu i chyba szybciej ode mnie...Jeśli sobie on myśli,że mnie tak łatwo załatwi,to jest w ogromnym błędzie! - Wtedy właśnie zacisnął zęby i starał się dorównać prędkości nadchodzącej z przeciwka osoby.
Yoru,zauważając chłopca i widząc że tamten przyspiesza,ten zrobił dokładnie to samo,nie dając jakichkolwiek szans Ariace.
Oboje spotkali się przy automatycznych drzwiach marketu,krzycąc do siebie wzajemnie:
- Zejdź mi z drogi!Zejdź mi z drogi!
Będąc już w samym wejściu,robiąc dokładnie w tym samym momencie krok do przodu,obaj zaklinowali się w nich,próbując jednocześnie być bliżej kupna,jeden drugiego odpychywał do tyłu.Starając się wysunąć na prowadzenie w tym ich ''wyścigu''.
- Hej dzieciaku!Daj przejść starszym! - rzekł głośno i z nerwem w głosie Yoru
- Może i jestem młodszy,ale na pewno nie dam ci przejść.A tak na marginesie,ja przynajmniej ładniej pachnę. - odpowiedział
- Co takiego? - wtedy przybliżył głowę do Ariaki,z nadzieją,że ten młodszy odpuści.
- No tak!Jak ty wejdziesz to skażisz całe pomieszczenie!
- Że niby co?!
- To że nie wziąłeś rano prysznica!Jeśli w ogóle wiesz co to jest!
- Nie bądź taki chojrak!
- Bo co?!Kretynie!
- Tylko kretyn rozpozna kretyna!Kretyński kretynie!
Gdy Yoru i Ariaka kontynuują swoją kłótnię,w tym właśnie momencie do marketu podeszła młoda,srebrno włosa Kin,ubrana w bluzkę z długim rękawem z kratkowatym wzorem w kolorze morskiej zieleni.Dziewczyna nie dowierzając,jak chłopcy mają niski poziom inteligencji,poprawiając swoje okulary rzekła załamana tym faktem:
- Co za dwa głupki.Na pierwszy rzut okiem można wywnioskować,że ci dwaj myślą wyłącznie o grze.
Będąc już u celu i stojąc blisko ich starała się obu wepchnąć do pomieszczenia.Gdy Yoru i Ariaka poczuli z tyłu jakiś lekki dotyk,od razu się przestraszyli,odskakując do przodu.Widocznie byli zdziwieni tym,że jakoś ich ta kłótnia przyniosła jakiekolwiek skutki,i nie zauważyli tego,że za nimi stoi dziewczyna.Ariaka próbował złapać oddech i ledwo udało mu się powiedzieć:
- O rany....przez jakiś czas nie mogłem oddychać.
- A ty znowu? - spytał znerwicowany Yoru,schylając się do chłopca.
- A to moja wina... że nie używasz mydła? - odpowiedział,ledwo stojąc na nogach.
- Tak się składa że masz warta,bo dziś nie mam ochoty na kłótnie z kimkolwiek. - rzekł Yoru,wskazując kciukiem na siebie,próbując skończyć tą rozmowę.
- Tak się składa,że ja też.Poza tym nie mogę gadać z głupszymi od siebie.
- Ty normalnie zaraz-! - zaczął grozić Yoru,przygotowując swoje ręce.
Wtem stojąca za nimi Kin przerwała tą ich raczej nie kończącą się kłótnie,waląc ich obu po twarzach:
- Hej!Przyszliście tutaj się bić czy przyszliście do sklepu?
Ci,chcieli już jej coś powiedzieć albo nawet i oddać uderzenie,ale stwierdzili,że ona ma racje.Gdy spojrzeli przed siebie,zdali sobie sprawę,że budynek jest pełen ludzi i także przeróżnych maszyn.Yoru,jak i Ariaka spoważnieli i wymienili się grożącymi spojrzeniami,jakby czytali sobie w myślach:
- To kto pierwszy... - zaczął Ariaka
- ...ten lepszy. - dokończył Yoru.
I po swoim wspólnym zdaniu rozdzielili się w oba kierunki,mając na celu wyłączne kupienie specjalnego mechanizmu.Nie zwracali uwagi na innych ludzi będących w pobliżu i nawet byli do tego zdolni,że zrzucali z półek przypadkowe przedmioty,z nadzieją,że trafili na to,czego szukali.W ten sposób doszli do końca obu stron sklepu.Zauważyli,że na dwóch najbliższych kasy regałach znajdowały się pojedyńczę półki,na których można było znaleźć sprzęt.Lecz mieli jedną przeszkodę...kupujących klientów.Yoru i Ariaka,nie odpuszczając temu drugiemu,ruszyli,przeskakując i robiąc uniki.Zbliżając się do celu,Kin,będąca już wcześniej przy półce,wchwyciła za ostatnie pudełko z narzędziem.Ci,nie pozwalając ani jej,ani swojemu rywalowi kupić specjalnego przedmiotu,pozwalającego grania w Two Project w świecie realnym,odbili się od podłogi krzycząc słowo: Będę pierwszy!Uderzając prosto w dziewczynę,wywołując przy tym chmurę dymu.Gdy doszło do tego,że pudełko znalazło się w rękach całej trójki,wtedy zaś wszyscy wstali i zaczęli ciągnąć przedmiot w swoją stronę.
- Ej,byłam pierwsza!Znajdźcie sobie własne! - krzyknęła znerwicowana Kin
- I co z tego?!Ja tu byłem pierwszy więc mi się ona należy! - dopowiedział Yoru
- Ty to się lepiej umyj!
- Co wy się tak tego uparliście?!Jak już o tym mowa,to ty lepiej zmień tą staro modną kratkę na coś innego. - rzekł wskazując głową na jej ubiór.
- Właśnie!Wyglądasz jak jakaś stara babcia lub ktoś taki. - dodał Ariaka
- Ty to się pokurczu nie odzywaj. - zagroziła Kin,próbując kopnąć chłopca.
- Hej,co jak co ale dzieciaka to zostaw dzieciaka. - krzyknął Yoru
- O patrzcie znalazł się dorosły!
Po tym,gdy Kin krzyknęła,kłótnia pomiędzy całą trójką przeniosła się na nią a Yoru.
- Hej no!Ja jestem dziewczyną więc mam pierszeństwo!
- Takie dla ciebie pierwszeństwo,tak jakby ta kratka była ładna. - odpowiedział Yoru,wskazując otwartą dłonią na jej ubiór.
- Ja nie jestem aż o tyle młodszy,niż sądzicie. - powiedział w sobie Ariaka
- Co ty się tak tej kratki uparłeś?!Tak samo ja się mogę uprzeć tego,że najpewniej zgadując ty kolejny dzień chodzisz w tych samych ubraniach.
- Tak czy siak,one tak są bardziej modne niż te twoje.
- Tobie to chyba ostatnio nie dołożył.Ja ponowie w twoim życiu ten proces.
- Nie zaczynaj mi tu prawić żadnych swoich mądrości.
Wtedy ich spojrzenia zetknęły się sobą.Ich kamienne wyrazy mogły jedynie świadczyć o tym,że oboje zaraz skoczą sobie do gardeł.Ariaka,ledwo trzymając opakowanie sprzętu,stwierdził,że nie będzie się wtrącał i że najlepszym wyjściem w tej sytuacji będzie kradzież im tego z ich rąk,gdy ci nie będą patrzeć.I tak właśnie zrobił,z takim dodatkiem,że podmienił opakowanie sprzętu,na będący blisko mikser.Natomiast kłótnia pozostałych postaci nie dobiegała końca.
- Chyba zaraz poważnie ci dołożę! - zagroziła Kin
- To się nie martw że ci nie oddam. - odpowiedział jej dokładnie tym samym tonem
- Możliwe że zaraz stracisz przytomność.Mogę ci to zagwarantować.
- Jak bijesz tak samo,jak się ubierasz,to możesz mi jedynie zagwarantować kupę śmiechu.
W końcu jedna z osób,oglądających ich kłótnie,podeszła do nich i zapytała:
- O co wy się tak właściwie kłócicie?
- O ten sprzęt! - oboje krzyknęli patrząc na nią.
- Kłócicie się o mikser? - nadal kontynuowała pytania,wskazując palcem na trzymane przez nich pudełko.
- Jaki....mikser? - spytał Yoru,powoli kierując wzrok na trzymane przez niego opakowanie.
Po krótkiej chwili obie postacie zamurował fakt,że przez jakiś czas kłócili się o mikser.Yoru następnie chciał zobaczyć reakcje tego chłopca,co z nimi prowadził bój,lecz jego nie było na miejscu.
- Gdzie ten mały? - zapytał widowni Yoru.
Oni,bojący się tej dwójki,nie odezwali się ani słowa,lecz wskazali palcami na drzwi.Yoru ujrzał w nich Ariake,trzymającego pudełko z sprzętem w środku.Ten więc,jak zwykle bez opamiętania,popchnął dziewczynę i ruszył w kierunku chłopca.Będąc już blisko,Ariaka poczuł na swojej skórze wkurzone spojrzenie starszego chłopaka.Wiedział iż,że już się zorientowali,i żeby nie mogli mu zabrać sprzętu,rozpoczął bieg przed siebie,nie zwracając uwagi na to,co stoi mu na drodze.
- Ej!Zatrzymaj się! - krzyczał Yoru
Ariaka odwrócił się z chytrym wyrazem twarzy i trzymając opakowanie w swoich dłoniach powiedział:
- Hehe..chciałbyś..
- Na pewno się dogadamy! - zawołał Yoru,mając nadzieje że go jakoś przekona. - Mogę ci oddać za niego pieniądze.Tylko mi go oddaj.
- Oj wątpię w to.
- Ale się nie zachowuj jak tamta bez gustu! - rozkazał zirytowany
Kin,będąca jeszcze sklepie i obserwująca obu chłopców,zacisnęła zęby i tak jak Yoru ruszyła w pogoń:
- Ej,słyszałam to ty smrodzie jeden! - warknęła
W tym czasie z sąsiedniej ulicy pewna dziewczyna robiła zakupy.Wychodząc z sklepu otworzyła butelkę z mrożoną herbatą i rzekła do siebie:
- Ciekawe,kto taki zostawił pełen wózek,ale w sumie to nie jest ważne dla mnie ważne.Ciekawa jestem, czy jeszcze zostały te specjalne sprzęty do gry.Chętnie bym się w to pobawiła.Było by to zabawnie.
Następnie usiadła na najbliższej ławce,wyjęła telefon i słuchawki,i nastawiła w urządzeniu możliwość radia.Nie zauważając tego,że jej wózek poprzez ciężar zaczął się staczać w kierunku kłócących się postaci.
- Oby leciało coś fajnego. - rzekła,zamykając oczy i kładząc swoją głowę o oparcie.
Wracając do Yoru i reszty: Ariaka wciąż uciekał przed Makoto.Goniący go,czyli Kin i Yoru biegli w równym tępię i zderzali się ramionami,oczywiście się kłócąc:
- Zjeżdżaj!Wrogu mydła!
- To ty się stąd usuń!Ty,która dostała na urodziny nic porządnego!
- Dla ciebie mydło powinno być rzeczą świętą!
- Ty to prędzej zakładaj ciuchy z kosza na śmieci niż ze swojej szafy.
- A ty-
- Heh..niech ta dwójka się tam pobawi i nawet nie zauważą że mnie nie ma. - zaśmiał się Ariaka,na tyle głośno,że nie usłyszał rozmowy tamtejszej dwójki.
Lecz,przez pewność siebie,nie zauważył tego,że w jego stronę jedzie rozpędzony wózek z zakupami.Yoru zauważył tą sytuacje i zaczął go wołać:
- Hej ty!Uważaj! - krzyknął z nadzieją że Ariaka się zatrzyma.
Kin także zauważyła pędzący wózek,lecz nie mogła pojąć dlaczego go przed nim ostrzega,skoro gdyby się zderzyli,to by było łatwiej odebrać mu sprzęt.
- Dlaczego nie chcesz żeby w niego no...no walnęło? - zapytała.
- No bo,gdy w niego walnie to może sprzęt uszkodzić.A co myślałaś,że się o niego martwię?Ej no zatrzymaj się! - ponownie krzyknął
Kin,widząc jego dość poważne spojrzenie,stwierdziła,że Yoru to jest jedynie egoista.
- Jak się nie zatrzymasz,to później będziesz tego żałować! - ryknął Makoto,próbując go za wszelką cene zatrzymać.
Ariake zaczęły te jego krzyki powoli irytować.W końcu się zatrzymał,odwracając się w ich stronę i już wkurzonym spojrzeniem krzyknął:
- No co wy ode mnie chcecie do jasnej-
I po nanosekundzie uderzył w niego rozpędzony wózek,przerywając mu jego zdanie.Ten,poprzez uderzenie udało mu się zatrzymać wózek,i ponadto w wpadł niczym produkt spożywczy do koszyka.Yoru i Kin,widzący stanowczy ból chłopca podbiegli a Ariaka,z nadzieją że biegną mu z pomocą,mimo bólu,zaczął się uśmiechać.Lecz się okazało,że nie może liczyć na pomoc ze strony nowo poznanych ludzi.Yoru od razu wskoczył do wnętrza wózka krzycząc:
- Mam cię!
Uderzenie,poprzez ciężar chłopaka,spowodowało to,iż wózek ponownie zaczął się staczać.Z kratek wydostawały się jedynie łzy Ariaki,spowodowane strachem i świadomością bycia właścicielem ogromnego pecha.Młodego Makoto stanowczo uradowała przejażdżka i żeby osiągnąć więcej radości,postanowił sobie wygodnie usiądź,zapominając o tym,że pod nim nadal znajduje się chłopiec.Ten leżący w bardzo nie wygodnej pozycji zaczął mamrotać do osoby siedzącej na nim.
- Hej...jak zejdziesz to się podzielę z tobą sprzętem,tylko zejdź ze mnie!
Yoru kompletnie wyleciał ten fakt z głowy,więc szybko wstał i podał rękę młodszemu koledze,by ten mógł powrócić do pionu.
- Wiesz co ci powiem?Polecam ci jakąś dietę czy coś takiego. - dopowiedział Ariaka 
Mimo krótkiej znajomości,nie zdziwiło go to wypowiedziane przez Ariake stwierdzenie:
- Czyli chcesz wrócić do momentu,który miał miejsce przed chwilą? - zagroził z skamieniałym spojrzeniem
- Już będę siedzieć cicho..
Jak powiedział,tak i też zrobił,czyli usiadł po turecku i gdy zdążył złapać oddech,to wtedy właśnie skoczyła na niego Kin,która przez cały ten czas trzymała się wózka.Tym razem nie wachając się ani odrobinę,zaczęła go uderzać i próbując wyrwać z jego dłoni przedmiot.
- Ja byłam pierwsza! - krzyczała będąc już całym ciałem w środku wózka
Ariaka,nie chcąc ponownie być wbity w metalową kratkę,od razu przystąpił do kontrataku.Więc także pociągnął ją za jej wysunięte w dół ręce jednocześnie kopiąc ją w tułów,co skutkowało tym,że ona skończyła w takiej samej pozycji jak on przed momentem.Ludzie przechodni,widząc całą trójkę będącą w rozpędzonym wózku z zakupami,postanowili na to zareagować.Tak i o to próbowali o tym poinformować jakieś władzę,także media.Dziewczyna,przez którą Yoru i reszta zjeżdżają z niewiarygodną prędkością,ta nadal słuchała muzyki i właśnie wtedy w radiu nadszedł ważny komunikat:
- W mieście Osaka trzech młodych nastolatków,będących w wózku sklepowym pędzą przez miasto.Na razie nikomu nic się nie stało ale tamtejsi obywatele proszą o zatrzymanie tych trzech młodych osób. - mówił redaktor radiowy.
Ją to lekko rozśmieszyło,ale gdy kątem oka zauważyła,że to właśnie w jej zakupach najprawdopodobniej się oni znajdują.Postanowiła więc podbiec do najbliższej ulicy,by zobaczyć ich w tej sytuacji.Gdy dotarła na miejsce,od razu przed nią pojawili się zjeżdżający bohaterowie.Yoru kategorycznie to się podobało.Podmuchy wiatru sprawiały ruch jego bluzy niczym peleryna bohatera i były u niego widoczne łzy radości i szczęścia z jazdy,a także uradowany uśmiech.Tego zaś nie można by powiedzieć o pozostałych pasażerach,którzy kontynuowali szarpaninę.Gdy Ariaka odepchnął Kin,wtedy zauważył że o wiele szybciej zjeżdżają o zaczął wołać o pomoc:
- Hej!Uratujcie mnie!Tą dwójkę to możecie zostawić,ale mnie to na pewno uratujcie!
Kin ponownie się podniosła i jak to ona powtórzyła atak:
- Coś ty takiego powiedział?! - warknęła
Wyłącznie tylko Yoru to podobała się ta sytuacja,więc aż zawył z zachwytu.Bijących się to zdziwiło i jednym tonem powiedzieli:
- Tobie to się podoba?!
Następnie nadal kontynuując swoją walkę.Będąc nadal zadowolony Yoru zauważył z daleka,że pokrywa prowadząca do ścieków miasta unosi się do góry,przy czym która stała się w podobię małą rampą do skoku.
- Hej ludzie!Zaraz będzie skok! - zawołał Yoru,z widocznym już strachem na twarzy.
Ariaka i Kin,nawzajem ciągnąc się za policzki spytali razem w krzyku:
- Co będzie?!
I tak się stało.Wózek przejechał po pseudo rampie wywalając pasażerów w powietrze.Będąc parę metrów nad ziemią,bali się jedynie tego,iż jeśli uderzą o podłoże,to wtedy by mieli marne szanse na przeżycie.Lecz gdy opakowanie sprzętu znajdowało w powietrzu a pomiędzy całą trójką,wszyscy prędko je złapali krzycząc słowo: Moje!Lecąc w ten sposób przez parę chwil,cała trójka wylądowała w koronie drzewa,następnie z niej spadając,lądując w kolczastym krzaku,na kamieniach a nawet na opakowaniu.Gdy Yoru i Kin się otrząsnęli po upadku i gdy zauważyli,że to właśnie Ariaka swoim małym ciałem przygniótł ich powód kłótni,od razu do niego podbiegli próbując jeszcze ocalić sprzęt.Będąc już przy nim,jednym ruchem ręki zepchnęli go z opakowania:
- Dzięki że się o mnie martwiliście... - powiedział zażenowany ich postawą Ariaka.
- Oj cicho..wiesz że na tym siedziałeś? - spytał go Yoru,otwierając zgniecione pudełko
- A to dlatego było tak nie wygodnie.. - stwierdził,masując sobie swoje siedzenie.
Yoru od chwili zepchnięcia chłopca,przystąpił do działania.Wyglądało to jak widok dziecka cieszącego się z zniszczenia opakowania z drogą zabawką w środku.Gdy ten wykonał ten czynność,w tym momencie podeszła lekko kulejąca Kin,trzymając się jedną ręką za plecy marudząc:
- Ała...moje plecy...że też musiałam wylądować na kamieniach...
- A stul pysk!Są ważniejsze rzeczy niż twoje plecy. - rozkazał jej Yoru
Już miała zamiar mu w podobnym stylu odpowiedzieć,lecz odpuściła,bo miała jedynie nadzieję,że nic się urządzeniu nie stało.Następnie gdy udało się roztworzyć opakowanie,jednocześnie na czole chłopaka ujawniły się krople potu.Wyjmując to z pudełka,zdziwił się na początku,że ten przedmiot nie jest w całości.Lecz gdy się temu bardziej przypatrzył,stwierdził,iż są tam aż trzy sztuki czarnych z pomarańczowymi elementami urządzeń,przypominając zegarek.On,jak i reszta zgromadzonych oniemiała.
- To my się biliśmy... - zaczął Ariaka
- Sprawialiśmy problemy na drodze... - dołożyła Kin
- I ledwo uszliśmy z życiem...Nie wiedząc że jedna sztuka posiada urządzenia dla trzech osób... - dokończył Yoru
Po jakimś czasie usiedli pod koroną pobliskiego drzewa,w której wylądowali i zastanawiali się nad tymi już urządzeniami.
- To co?Jest nas troje..tego też są trzy sztuki.. - zaproponował Yoru
- A jak do jednego gracza potrzebne są wszystkie z nich? - dodała Kin
- Najwygodniej dla ciebie było by wzięcie wszystkich dla siebie. - odpowiedział jej Ariaka
- No jeżeli to prawda...poza tym ja je znalazłam.
- Ale ja je kupiłem.Więc to prędzej ja będę decydować co z tym zrobić.
- Ale ja jestem starsza.
- I o wiele brzydsza jeśli już o takich rzeczach rozmawiamy. - wtrącił Yoru,zażenowany ich kolejną kłótnią.
- Cicho tam śmierdzielu.
- Chyba się ponownie prosisz o lądowanie na kamieniach. - zagroził jej
- Ty chyba nie masz pojęcia z kim teraz zadzierasz?!
- Wiem.Z dziewczyną która ani nie ma gustu ani też znajomych.
I jak zwykle między nimi dochodziło do kłótni,lecz tym razem pomiędzy ich wstąpił Ariaka:
- Hej!Może przestaniemy się kłócić i może chociaż dowiemy się,jak mamy na imię?Bo głupio to wygląda,gdy się nie wie,jak się nazywa ta druga osoba.
Pozostali spojrzeli na siebie i ponownie usiedli.Yoru zamknął oczy,zrobił ukłon w ich stronę i rzekł:
- No dobra.Nazywam się Yoru Makoto.Całkiem miło was jest poznać.
- Yoru?Trochę dziwnie. - stwierdziła Kin
- A twoje to niby lepsze?
- No moje to Kin Amaya.
- Miałem racje,nie jest lepsze.
- A ty jak się nazywasz? - skierowała pytanie do Ariaki
- Ja?Ariaka.
Na twarzach już przedstawionych ukazało się zdziwienie.Nie spodziewali się tego,że chłopca tak ktoś mógł nazwać.Yoru dla pewności jeszcze raz zapytał chłopca:
- Jak?Ariaka?
- Tak,zgadza się. - odpowiedział.
- Ale chodzi mi o imię,a nie nazwisko.
- No to mówię że Ariaka.
- Ty na poważnie? - wciąż dopytywał Yoru
- Tak.
Nadeszła chwili głębokiej ciszy.Widząc że nowo poznany chłopiec mówi to na poważnie i nie widać było w jego oczach kłamstwa,Yoru nie mógł się powstrzymać i wybuchł śmiechem,tarzając się po trawie.Oczy Kin też się śmiały,lecz ona się już powstrzymywała.Makoto się powoli uspokajał i wycierając swoje oczy od łez powiedział:
- O rany...o rany....nigdy tak się nie śmiałem...
- Żebyś ty wiedział ile osób w mojej klasie nadal czerpie z tego radochę.Ale w sumie da się przywyknąć. - odpowiedział zmartwiony swoim imieniem.
W tej samej chwili zadzwoniły telefony Ariaki i Yoru.Oboje w tym momencie odebrali:
- Halo?Co chcesz mamo? - zaczął swoją telefoniczną rozmowę Yoru - Że co miałem?A no tak! - w tej chwili walnął się w czoło - Zapomniałem zrobić zakupy..dobrze....dobrze..nie krzycz...dobrze..kupię coś po drodze.
- Tak Jeshi,co jest?Mam już wracać?Ale dopiero co wyszedłem...tak tak wiem.Za moment będę. - rzekł Ariaka do telefonu.
Oboje zakończyli rozmowę.Przez moment cała trójka znalazła w ogromnej ciszy.Yoru i Kin w tym samym momencie spojrzeli na urządzenia leżące na ziemi i następnie skierowali wzrok na chłopca,który stał zawstydzony.
- Coś się stało? - zapytał zmartwiony widokiem chłopca Yoru
- Nie..wszystko gra.
- Na pewno?
- Tak,tak.
- To co z nimi zrobisz? - spytała Kin,którą nie obchodziło życie prywatne Ariaki.
- Kin. - warknął Makoto
- No co?Spytać nie wolno?
- Nie widzisz że on...
- Nie szkodzi.. - rzekł Ariaka
Chłopiec już się otrząsnął,po czym biorąc do swoich rąk dwa urządzenia:
- A no tak,bym zapomniał.Proszę,to dla was.
I wręczających obojgu te urządzenia,na jego twarzy ukazał się sztuczny uśmiech.Oboje obdarowani przez niego nie mogli uwierzyć,że przez jedną chwilę Ariaka się zmienił.Oczywiście przyjęli od niego prezent,tylko już bardziej nie pewniej,niż by to zrobili parę minut wcześniej.
- Dziękujemy. - rzekli chórem
- Nie ma sprawy. - odpowiedział patrząc wciąż na ziemię z lekkim uśmiechem. - Wiecie,muszę już wracać,i mam do was prośbę,możemy jutro tu się spotkać?
Makoto i Amaya skierowali wzrok ku sobie,i kiwnęli głową,że raczej nie ma żadnego problemu.
- No dobrze. - odpowiedziała mu
- Przyjdziemy. - dopowiedział Yoru
- Cieszę się.A i jeszcze możecie ich jeszcze nie włączać aż do jutra? - wyjąkał,wskazując urządzenie
- No...zgoda. - rzekli oboje.
Cała trójka ruszyła w swoje kierunki.
- To do jutra. - powiedział Ariaka
- Do widzenia chłopaki. - rzekła Kin
I tak oto Yoru jak i reszta bohaterów dostali sprzęt umożliwiający granie w świecie realnym swoim awatarem.

Ciąg dalszy już wkrótce na blogu :) Wszelkie pytania i recenzje piszcie w komentarzach.

niedziela, 20 lipca 2014

Pierwsza postać - Yoru Makoto.

 Witajcie Kochani :)

Wiem,że dzisiaj wspominałem o pierwszym rysunku i mówiłem,że on będzie dopiero jutro,ale postanowiłem że jeszcze dziś Wam przedstawię jedną z postaci: Yoru Makoto.

Yoru Makoto jest to dość zwyczajny siedemnastolatek.Jego imię,jak i nazwisko pochodzą z języka japońskiego,a dlaczego japońskiego?Otóż sobie pomyślałem,że do tych moich postaci bardziej będą pasować imiona z innego języka.Poza tym do anime bardziej pasują obce imiona :P Yoru nie jest dość wyjątkowy.Ale u niego główną cechą charakteru jest dwulicowość,czyli niezbyt wiadomo,czy jest on zadowolony,czy też przepełnia go wściekłość.Charakterystycznie on nosi bluzę,co może być spowodowane tym,że prostu ją zepsuł i nie chce się przyznać.:P Pasjonuje go muzyka a także długie podróże o półmroku. A i bym zapomniał,dlaczego on trzyma dwa duże miecze z napisami: Saber i Blaze. Co one oznaczają?Do czego będą one mu służyć?Na te pytania niedługo poznacie odpowiedź :)






Przypominam,że cały czas możecie zadawać mi swoje wyzwania do narysowania,i także chwalić się swoimi rysunkami :D

Wstęp i coś o blogu.

 Witam serdecznie Was Wszystkich.

Ja jestem nastolatkiem interesującym się anime,a także rysowaniem i pisaniem opowiadań.Czyli mniej więcej tym,o czym będzie ten blog.Na nim będą się znajdować przeróżne moje fan arty moich ulubionych anime,lecz nie tylko.Znajdziecie tu też rysunki znanych ludzi z telewizji,moje małe opowiadania i nawet moje wymyślone postacie :) Moim takim pseudonimem artystycznym jest: Kesebii, taka nawet spoko nazwa :P Fan arty będą głównie z anime: Naruto,Fairy Tail i też Inazuma Eleven Go,czyli z takich dosyć fajnych.I nie wiem jak Wy,ale ja bardzo lubię je ze sobą mieszać :D Jeśli chodzi o tych sławnych ludzi,to będą głównie aktorzy,których najczęściej oglądam i także piosenkarze,których słucham.Jak z tymi opowiadaniami będzie się pewnie zastanawiacie.Otóż one będą dość rzadko,a jak będą,to dość długie i humorystyczne.Lecz postaram się je na tyle komicznie napisać,by każdy miał z nich czerpał największą radość.Postacie wymyślone będą na tym blogu grały główne skrzypce,czyli będzie ich dosyć tutaj...sporo.Tak na koniec będę liczył na to,iż Wy będziecie dawać mi przeróżne wyzwania do narysowania.Z każdym oczywiście postaram się wyrobić w jak najkrótszym czasie :) I możecie u mnie chwalić się Swoimi naszkicowanymi dziełami.

Pierwszy rysunek już jutro!! :D