sobota, 20 września 2014

Two Project - część 7 - Dym,pogoda,smoki.

Witajcie.

Dzisiaj na blogu jak widzicie zostaje ukazana kolejna część moich opowiadań :)

W tej części walki między drużynami jest kontynuowana,ale poza tym poznajemy dawną przyjaciółkę Yoru - Dentre (imię nie jest chyba takie złe). Także jej wygląd zostanie pokazany na blogu ;)

Po spotkaniu się dwóch sióstr rodziny Laguna,atmosfera w stosunku stała się dość napięta.Yoru i Kin,będąc wciąż związanymi,patrzyli z zdziwionym wyrazem twarzy na swoją poważną towarzyszkę.
- Zoey,ile to już minęło od naszego ostatniego spotkania? - zapytała sarkastycznie Ceniza
- Prawie rok.Dokładnie dziesięć misięcy,i również ma tyle moja złożona obietnica. - odpowiedziała chłodno Zoey.
- A właśnie,ja już nawet zapomniałam co tak właściwie sobie i mi obiecałaś.
- Obietnica? - zadał sam w sobie pytanie Ariaka,nie odciągając wzroku od dziewczyn.
- To bądź taka łaskawa i mi przypomnij. - rzekła wciąż spokojnie Ceniza
- Tamtego dnia obiecałam sobie że nie będę się wycofywać gdy ty staniesz na mojej drodzę. - powiedziała cichym tonem Zoey,nie patrząc w żadnym stopniu na Cenize.
- A no tak.Wszyscy cię uważali za jedynie mój cień.I zawsze byłaś nazywana numerem dwa. - rzekła Ceniza z bezczelnym uśmiechem.
- Cenizo,to już było niegrzeczne. - dopowiedziała Tsuya,bawiąc się swoimi diamentami.
- Oj przecież wiem.Tylko chciałam ją lekko sprowokować.
- Tak jak zawsze.Zawsze służyłam ci jedynie za popychadło.Jednak tym razem będzie inaczej,i pokażę że mimo iż jest od ciebie młodsza to nie znaczy że jestem od ciebie słabsza.Jednakże,chce ci udowodnić że mimo wieku powalę cię na łopatki. - rzekła poważnie Zoey,jednocześnie używając stylu Ryuuzetsu.
Jej ubiór ponownie zamienił się w strój Dzikiej Stali.Następnie z jednego wyskoku rzuciła się na starszą Lagunę,łapiąc ją i po paru sekundach wbijając swoją siostrę w pobliski budynek.
- Zoey...ty się dobrze czujesz? - zapytał przestraszony Yoru
- Ja od dziś się jej boję. - dodał Ariaka w podobnym stylu jak jego poprzednik.
- Ty szefie,zamiast trząść się ze strachu przed tą dziewczyną to ty prędzej skup się na naszym wrogu. - rozkazał Saber,waląc Yoru po głowię.
- Racja.Czas się rozkręcić! - powiedział nakręcony Yoru uderzając mieczem w ogon diamentowego smoka.
Ten,poprzez uderzenie,zaczął pękać i element tego ogona się skruszył,na tyle,żeby Yoru dał radę się uwolnić.Makoto po chwili stanął na nogi i ruszył w kierunku Tsuyi krzycząc:
- Jesteś moja!
- To chodź tu chłopczyku. - odpowiedziała prowokująco.
- Ja nie jestem chłopczykiem! - krzyknął,skacząc w stronę dziewczyny.
Będąc blisko swojej przeciwniczki,prędko machnął swym mieczem ,ta zaś zrobiła unik zniżając się w dół.Po momencie smok,któremu to Yoru rozciął ogon,ponownie chwycił chłopaka i trzymając go w pysku niczym kot trzymający myszkę,i następnie uniósł ku górze.
- Ej no!To już chyba są żarty! - wrzasknął Yoru poddenerwowany sytuacją.
- Widać że mojemu Wingonowi zasmakowałeś. - powiedziała Tsuya,odwracając się w stronę Makoto
- Po pierwsze,ja NIE jestem jedzeniem dla jakiś tam plastikowych jaszczurek!A po drugie ciekaw jestem jakbyś wyglądała w krótszych włosach! - rzekł Yoru,machając mieczem w stronę dziewczyny.
- W krótszych włosach? - zapytała Tsuya,nie wiedząc co ten ma na myśli.
- Tak.Tym oto mieczem zamierzam pobawić w fryzjera!
- Jesteś zabawny,ale to chyba twoja jedyna pozytywna cecha! - powiedziała głośno,wyprostowując swoje prawe ramię kierunku chłopaka.
Gdy wypowiedziała te słowa,to wtedy zza niej pojawiły się kolejne dwa smoki.Te zatrzymały się obok trzeciego,który to związał młodego Makoto.Ten,gdy zobaczył przed sobą kolejne diamentowe bestie,opadła szczęka i ponownie do jego doszła myśl,że jego życie jednak go nienawidzi.
- Ej!Ja tylko żartowałem! - krzyknął przestraszony
- A ja chce sprawdzić czy uda mi się ciebie doprowadzić do płaczu. - odpowiedziała,następnie się śmiejąc - I gdyby nie twoja koleżanka,to byś teraz miał do czynienia z całą czwórką,czego sobie i tobie bym życzyła.
- Ja nie jestem jego koleżanką! - wrzasknęła Kin
- Aaa..to przepraszam.Dziewczyno.
Yoru i Kin,gdy to usłyszeli,od razu popadli w furię spowodowaną przez Tsuye.
- Ona nie jest moją dziewczyną! - krzyknął Yoru
- Ani też koleżanką! - dodała Kin
- W sumie to nawet nie jest naszą kumpelą bądź znajomą. - wtrącił cicho Ariaka.
- Oh,pan i pani źli się wkurzyli.Aż się ciarki przeszły. - odpowiedziała sarkastycznie Tsuya
Makoto miał już dość tonu przeciwniczki,więc ponownie przywalił mieczem Sabera w smoka,który go więził.Poprzez uderzenie Yoru dał radę się uwolnić i znowu ruszył w gniewie w stronę Tsuyi,która to stała tyłem do niego.
- Mam zdecydowanie dość jej gadaniny! - powiedział w gniewie
Zaś tym razem też nie miał szansy do uderzenia.Dokładnie przed nim pojawiła się kolejna osoba.Był to wysoki mężczyzna,z ogromnym czarnym kucykiem i długą krzywką lekko opadającą na jego lewe,jasno brązowe oko.Ubrany był w czerwony,materiałowy szalik i też niebiesko zieloną kamizelkę,odsłaniającą jego umięśnioną klatkę piersiową.Miał też jasno-błękitne krótkie spodnie i też czarne sandałki,które to pasowały do jego tatuażu położonym na lewej łydce.
- No to są chyba jakieś żarty! - powiedział Yoru,hamując przed postacią.
- Więc to tutaj moje towarzyszki się podziały. - rzekł,przyjmując pozycję zamkniętą. - Tsuya,gdzie teraz przebywa Ceniza?
- Walczy ze swoją siostrą. - odpowiedziała,odwracając się do postaci.
- Czyli druga Lagunka też tu jest.
- Zgadza się.A ty Hisato gdzie się podziewałeś?
- No poszukiwałem was.Teraz to was nie trudno znaleźć.Jak zwykle robicie rozwałkę.Przykładem jest tamten budynek. - rzekł Hisato,wskazując palcem na budynek,w który to została wbita Ceniza.
- No inaczej Laguny nie mogą się zachowywać.To w ich naturze jest normalnością.
- A ci tutaj to są jakimś wyzwaniem? - zapytał,na patrząc na członków drużyny Fencers Wolf.
- Ten przed tobą posługuje się jak widać Jaguarami Miecza,a ta dwójka to raczej są łatwi. - powiedziała Tsuya,wskazując na osoby,o których wspominała.
- Dobra,rozumiem.Jest nas dwoje,zaś naszych przeciwników jest trzech.Co wiadomo że jedno z ich nie może brać udziału w walce.
- Jak to nie może? - wtrącił Yoru
- Bo to że pierwsza walka ma się odbywać między jeden a jeden.I walka ma się odbywać między tą samą ilością członków z każdej drużyny.Czyli jeśli nas jest troje,to znaczy że u was też musi brać udział trzy osoby.
- Co? - spytał Yoru,nie rozumiejąc słów chłopaka.
- Czyli jedno z was  nie może z nami teraz walczyć. - wyjaśniła Tsuya - I dlatego,że w nie zamyka ci się japa,to właśnie ty nie będziesz mógł z nami zawalczyć.
- Że niby co?
I wtedy diamentowy smok,który był najbliżej najbliżej lidera Wilków,znów związał chłopaka,ale tym razem Yoru został zwinięty przy samym końcu ogona.Następnie bestia uniosła swój koniec w przepełnione gwiazdami niebo i wyrzucił w dal.Ariaka,widząc to,osłupiał i ledwo dał radę z siebie wydusić pytanie:
- Yoru...?
- Oni po prostu go wywalili w powietrzu.. - dodała po cichu Kin
Po tym gdy jeden z Wilków został wyrzucony,Hisato i Tsuya odwrócili się w stronę pozostałych swoich rywali.
- Czas na zabawę. - rzekł poważnie Hisato.
- Dokładnie.Ruszajmy więc.Smoki! - dodała Tsuya,kierując swoje trzy smoki na młodego Ariake.
Te od razu ruszyły w kierunku chłopca.Ariaka nie zdążył się zorientować,co właśnie spowodowało że trzy krystaliczne bestie w niego uderzyły,wytwarzając dość gęstą chmurę dymu.Za to Hisato,patrząc jak Kin zostaje uwolniona z czwartego smoka jego przyjaciółki,zaczął mówić:
- Dzisiaj na ciebie spadnie deszcz porażki i upokorzenia.Bez przyjaciół polegniesz,podobnie jak oni w walce z moimi towarzyszkami.
- Oni nie są moimi przyjaciółmi! - burknęła Kin,wnerwiając się z powodu zimnego tonu swojego rywala.
- Jeśli to co mówisz jest prawdą,to mogę wywnioskować,że jeśli jesteś tak silna,jak i popuralna,to walka ze mną będzie jedynie abstrakcją.
- Ja ci radzę mnie nie lekceważyć.Jestem lepsza niż myślisz.
Hisato,słysząc te słowa,skierował spojrzenie na odbywającą się obok walkę,w której to Ariaka odskakiwał przed ogromnymi głowami diamentowych smoków.
- Ten chłopiec,nawet mimo że ucieka przed przeciwnikiem,to w pewien sposób ukazuje,że mu zależy. - powiedział nadal chłodnym tonem.
- Niby w jaki sposób? - zapytała
- To się widzi.Mimo że go nie znam,to podejrzewam,że nawet ja mógłbym mieć z nim problem.
- Nie porównuj mnie do jakiegoś bachora i jesteś bezczelny mówiąc że on jest ode mnie lepszy. - powiedziała poważnie Kin,jednocześnie naciskając przycisk na jej specjalnej branzoletce.
Po chwili na ciele dziewczyny pojawiła się gruba biała zbroja.Gdy jej blask osłabł,Kin przepełniona furią skoczyła w stronę Hisato.W tym samym czasie nie daleko dopiero rozpoczynającej się walki między Kin a Hisato,dwie siostry o nazwisku Laguna,nadal znajdywały się w''ścianie budynku''.Zoey,wciąż zła trzymała za ramiona Cenize,zaś ta,będąc dosłownie w ścianie,była w szoku z ataku siostry.
- Zmieniłaś się. - rzekła starsza Laguna
- Podobnie jak stosunek między nami. - dopowiedziała Zoey poważnym tonem.
- Ty nadal robisz wielką aferę z powodu tego,że ja jestem ta lepsza.
Młodsza,słysząc te słowa,pociągnęła prędkim ruchem Cenize za ręce i tak samo prędko kopnęła ją w żebra,przy czym ta wylądowała w pobliskim straganie z warzywami.
- Co Ceniza,zawsze uważana za tą ''lepszą'' całujesz przede mną ziemię? - spytała poważnie Zoey,lądując na glebie.
- Widzę,że z tobą to jednak będzie zabawa.Jak za dobrych czasów w piaskownicy. - rzeła,uśmiechnięta,unosząc rękę ku górzę i znikając w pojawiającej się czarnej mgle.
- Chcesz się przede mną ukryć? - zadała pytanie,ponownie zmieniając swój ubiór.
Jej kolejny strój wyglądem przypominał czarną lekko rozszarpaną sukienkę,odsłaniającą długie i miejscami zawiniętymi w bandaż i też zaczepionymi w łańcuchy nogi,podobnie było na rękach,w których trzymała długą kose.Charakterystyczną rzeczą dla tego stroju było również gęste futro z styłu sukni,kształtem przypominające skrzydła.
- Strój Służącej Ciemności. - powiedziała z chłodnym spojrzeniem. - Nie będę owijać w bawełnę.
I wtedy właśnie machnęła swoją kosą w stronę swojej przeciwniczki.Zamach był na tyle prędki,że zdmuchnął chmurę czarnego dymu,odkrywając Cenizę,będącą pod wrażeniem jej czynu.
- Jak ty to? - wyjąkała starsza
- Powtórzę:Nie będę owijać w bawełnę.Małym dymkiem mnie nie zatrzymasz.
- Ja cię nie poznaje.Zawsze byłaś taka radosna,miła,sympatyczna.Na ciebie to zwykle mówili,że jesteś plasterkiem na rany.
- Jestem taka w stosunku do osób,które się podobnie zachowują w stosunku do mnie.
- To przecież ci nie przeszkadzało. - rzekła,skacząc w górę
- Tu się mylisz.Zawsze chciałam żeby o mnie mówili że jestem pyskata,bezczelna i twarda niczym głaz. - powiedziała,zakładając za siebie kose i robiąc skok w stronę siostry.
- Czyli chciałaś być tak samo traktowana przez ludzi jak i ja.
- Tak,a ty zawsze mi podcinałaś skrzydła!
- rzekła,wymachując kosą przed twarzą przeciwniczki.
- O czym ty mówisz?! - warknęła,robiąc unik.
- Nigdy nie byłam traktowana na serio!Nigdy,ale to nigdy,gdy byłyśmy w jednym miejscu,to zawsze traktowali mnie na rozrywkę dla twojego towarzystwa!
Następnie ich rozmowa wyglądała w ten sposób,że Zoey wymachiwała przed Cenizą swoją kosą,a ta robiła szybkie uniki,wycofując się przed tą młodszą,przy czym kontynuowały swój dialog:
- Co poradzę że zawsze umiałaś rozbawiać moich znajomych.Dzięki temu byłaś lubiana.
- Nie w tym sens.
- To o co ci,do cholery,chodzi?!
- O to,że zawsze traktowałaś mnie za gorszą.W szkole i w domu musiałam się kryć w twoim cieniu.
- W szkole?W domu?
- W szkole to zawsze byłam do ciebie porównywalna,i bez przerwy błagam,żebyś odeszła ze szkoły.W domu,to zawsze,nie ważne co robiłam,byłam ta gorsza i powinnam brać z ciebie przykład.
- Więc o to cały czas ci chodzi?
- Tak.I gdy cię pokonam,udowodnię sobie i wszystkim,że ta ''młodsza'' jest równa,albo nie,LEPSZA od starszej. - rzekła,kopiąc Cenize po twarzy.
- Rozumiem,ale moment,przecież ja nic nie robiłam.Nigdy nie się wywyższałam w twojej obecności. - powiedziała lecząc na ziemi
- Jak nie jak tak.Kto zawsze uważał mnie za jedynie popychadło?
- W takim kto,jak nie ty,był w każdej szkole był znany jako ''postrach szkolnych korytarzy''?
- Po pierwsze,ja ten tytuł zyskałam jedynie poprzez znajomość z Hezą,a po drugie,ten tytuł zawsze zyskiwałam,gdy ciebie nie było w danym roku szkolnym.
- rzekła,odskakując w stronę leżącej Cenizy.
W tym samym momencie,w innej części miasta,Heza i Jeshi,biegli przed siebie,poszukując pozostałych członków swojej drużyny.Po paru chwilach,Raven zauważyła,że w jej grupie brakuje jednej osoby:
- Hej Jeshi,nie wiesz gdzie się podziała Zoey?
- Skąd mam wiedzieć?Pewnie,jak każda dziewczyna,znalazła jakiegoś fajnego chłopaka i teraz stara się go poderwać.
- Po pierwsze nie pakuj wszystkich dziewczyn do jednego worka,po drugie Zoey nie zakochuje się tak łatwo,a po trzecie,nawet jeśli by kogoś znalazła,to pewnie teraz by z nim prowadziła walkę.
- To według zasad powinnyśmy zająć się towarzyszami tego''kogoś''.
- Więc właśnie teraz naszym celem jest odnalezienie albo jej,albo Yoru z resztą. - rzekła poważnie,następnie spoglądając w gwieździste niebo.
Po paru chwilach na niebie zauważyła coś przemieszczającego się w ich stronę.Gdy to ujrzała,to wtedy zaczęła zwalniać nie odciągając oczu od podejrzanego obiektu.Następnie po cichu zapytała:
- Co to jest?
- Wróg? - dopytał Jeshi,robiąc to samo co jego poprzedniczka.
Po paru chwilach,wyrzucony w powietrze Yoru,z krzykiem zbliżał się ku ziemi,uderzając w nielubianą przez siebie parę.Gdy już opadł uderzeniowy pył,ukazała się trójka leżących osób będących w konfjuzji.
- Yo...ru - wyjąkała nieogarnięta Heza,leżąc plackiem na ziemi.
- Czasem mam ochotę ci wyrwać łeb... - dodał w podobnym stylu Morita
- Wyjąłeś mi to z ust..
- Wybaczcie... - powiedział zawstydzony.
- Takie pytanie.Jak to możliwe że znowu znajdowałeś się parę metrów nad ziemią? - zapytał Jeshi,podnosząc się z brudnego podłoża.
- Znowu?
- Lot wózkiem z Ariaką i Kin,potem dzisiaj z całą drużyną i teraz przed chwilą.
- A no może tak.. - powiedział ciszej Yoru,stwierdzając rację drugiemu chłopakowi.
- Jak już mowa o Ariace i pozostałych,to gdzie oni teraz są? - zapytała Raven
- Teraz cała trójka walczy z jakąś tam inną drużyną,która to WYWALIŁA MNIE W POWIETRZE! - odpowiedział,następnie wybuchając ze złości.
- A jak to niby możliwe że ty się tutaj znalazłeś?
- Tak możliwe,że jedna z naszych przeciwników użyła jakimś tam smoków,ten mnie chwycił i tak się tu znalazłem.
- Jak mówimy o smokach,to w sumie dobrze się użyło że to nie my mamy z nimi teraz do czynienia.Ponieważ Jaguary Miecza,mimo swoich zdolności,mają problemy z Smokami Diamentowymi. - powiedział Saber,siadając przy nodze swojego właściciela.
- Czyli wy jesteście od nich słabsi? - wysnuł Makoto
- Nie w tym sens.Chodzi o to że Diamentowe Smoki są silne,ale oczywiście nie wszystkie.Za to tamta dziewczyna używała tych silniejszych.
- Czyli byś miał z nimi problem,koteczku? - zapytał ironicznie Jeshi
- Ten koteczek trzyma w swoich łapkach ogromny ostry miecz,i nim ten koteczek może ci odciąć główkę jak jeszcze raz zwrócisz się do niego''koteczek''! - odpowiedział wkurzony zapytaniem Saber,marszcząc nos i zaciskając łapkę.
- Czyli pozostali teraz z kimś walczą?Czyli z kim? - dopytała Heza
- Z siostrą Zoey,jakimś tam kolesiem i tą dziewczyną od smoków. - wyjaśnił Yoru
- Ceniza też tu jest?
- Tak,przecież nam o tym powiedzieli. - burknął Morita,kierując zażenowany wzrok na dziewczynę.
- A po co ten komentarz? - spytała czerwono włosa z poddenerwowaniem w głosie. - Z resztą mogłam zapomnieć.
- Tak samo jak o tym,że na randki trzeba być przygotowanym na wszystko.Zwłaszcza na to,że za swoją osobę się płaci,a nie liczy na łaskę tej drugiej.
- Nie przesadzaj kochanieńki,bo możesz oberwać zaraz w tą swoją ''słodką''buźkę - zagroziła Heza,przybliżając głowę do twarzy Jeshiego.Ten zaś jej z zimnym wyrazem twarzy odpowiedział:
- Dajesz moja droga,jeśli masz odwagę.
- Oj uwierz mi że mam.Od dawna chce dokonać przemeblowania twojej twarzy.
- Taka z ciebie ''projektantka''podobnie jak szafiarka...żadna!
Następnie para zbliżyła do siebie wzrok,zderzając ze sobą swoje piorunujące oczy.
- To przestaje być zabawne... - westchnął Yoru,zamykając oczy żeby nie widzieć odbywającej się obok sytuacji.
- Yoru?To ty Yoru? - zapytał dziewczęcy głos,dobiegający zza chłopaka.
Ten odwrócił się w stronę postaci.Była to podobna wiekowo dziewczyna,mająca długie zielone włosy opadające delikatnie na oczy.Ubrana była w ciemno fioletową bluzę z kapturem i czarno-szarą spódnice,odsłaniające jej zgrabne nogi.
- Dawno się widzieliśmy. - rzekła,podchodząc do Makoto.
- Od ukończenia gimnazjum. - odpowiedział Yoru uśmiechając się.
- No i wtedy się rozdzieliliśmy.Ale''Gang Avatarów''nadal w komplecie.
- Miło to słyszeć.Pozostali też tu są?
- Tak.Subaru,Laizer,Buranchi i Ayano są tu razem ze mną.Tylko ci zajęli się swoimi przeciwnikami.A mi pozostaje tylko na nich czekać.
- Że kto taki? - spytała Heza,odciągając się od Jeshiego.
- Wy się znacie? - dopytał Morita,robiąc to samo co jego poprzedniczka.
- Zgadza się.Ona,ja i kilkoro innych znajomych znamy się od małego. - zaśmiał się Makoto
- No od dziecka.Zawsze,ale to zawsze trzymaliśmy się razem. - dopowiedziała dziewczyna,zbliżając się do swojego starego znajomego.
- A ty to nie walczysz? - zapytał Jeshi
- No jak mówiłam to pozostali mojej drużyny teraz właśnie walczą,a mi,że tak powiem,nie wystarczyło przeciwnika. - odpowiedziała,rozkładając ramiona
- Czyli tak sobie po prostu spacerujesz i nic nie robisz. - dopowiedziała Heza
- No tak.I jak się domyślam wasza trójka jest drużyną.
- Poznaliśmy się nie dawno i tak sobie pomyśleliśmy, że taka nasza paczka nie będzie złym pomysłem. - wyjaśnił Makoto,podchodząc do swoich ''nowych'' znajomych.
- Nie dawno znaczy dziś. - poprawił Jeshi,unosząc lekko palec.
- I szczerzę,nasza paczka ledwo co się zna. - dodała Heza,wysuwając się poza szereg.
- Wasza dwójka nie musiała tego mówić... - powiedział ironicznie Yoru,odciągając wzrok w inną stronę z głupawym uśmiechem.
- Heh..to znaczy się taki specyficzny skład z was. -  zaśmiała się.
- No można tak powiedzieć. - odpowiedzieli wspólnie.
- Mhm...
Wtedy przez moment zapanowała dość głęboka i chłodna i cisza.Yoru,stanowczo czując się niezręcznie,stanął między parą a dziewczyną i prędko powiedział:
- To może ja was przedstawie.Heza i Jeshi,to Dentra.Dentra,to Heza i Jeshi.
- Fajnie. - rzekli wszyscy,patrząc na siebie z dość poważnym wyrazem twarzy.
- To Yoru kumpluje się z takimi ludźmi.Ariace,za to że mnie z nim zapoznał,należy się porządny ochrzan. - pomyślał Jeshi.
- Z nią coś jest nie tak.Nie wiem co,ale wiem,że ona nie jest taka normalna,jak na pierwszy rzut oka. - powiedziała Raven w myślach,patrząc dość chłodno na Dentre.
- Wiecie,mam takie wrażenie że powinnam teraz wrócić do swoich. - rzekła Dentra,wskazując kciukiem za siebie.
- Aha,a myślałem że sobie pogadamy. - odpowiedział Yoru ze znacznym wyrazem smutku.
- Ale na pewno się jeszcze zobaczymy.Jak przejdziemy dalej to może nawet się ze sobą zmierzymy.
Wtedy Dentra zaczęła w biec w kierunku,z którego przyszła,zaś Yoru dość głośno powiedział:
- Jak zawsze powiesz coś co się rymuje,tylko nie przegrajcie!
Gdy ten to powiedział,Raven i Morita,stojąc za Makoto,podeszli do niego i dość poważnie na niego zaczęli patrzeć.
- Jak to miło spotkać się po latach. - westchnął Yoru,składając swoje ramiona z uśmiechem.
- Ale pamiętaj,że na ten czas ona może być naszym wrogiem.Yoru,mimo wszystko trzeba być przygotowanym nawet na walkę z nią. - rzekła Heza.
- Właśnie.Nawet jeśli to twoja przyjaciółka to niech na czas turnieju będzie twoim wrogiem. - dodał Jeshi
- No przecież wiem o tym.Nie musicie o tym mówić.Wiem że możliwym jest pojedynek z nią bądź też z pozostałymi członkami jej zespołu.Przy okazji,ciekawe jak teraz idzie Zoey i reszcie..
W tym samym czasie,Zoey,walcząca z Cenizą,ponowiła kopnięcie w twarz swojej starszej siostry,przy czym ta ponownie uderzyła o ziemię jednocześnie plując krwią.Młodsza Laguna,trzymając za plecami swoją kose i z chłodnym spojrzeniem powiedziała:
- Ceniza,bardzo mi przykro,ale pokonam cię tak czy siak.
- Widzę że ci na tym zależy bardziej,niż na osobnej sypialni.Ale,skoro chcesz walki na poważnie,to ci taką walkę teraz zafunduje! - krzyknęła Ceniza,ocierając wargę z krwi,następnie podnosząc lewą ręke ku górze,zaś u prawej połączyła dwa palce,a pozostałe pozostawiła zamknięte.Przybierając tą pozę,stanowczo powiedziała: - Smoke Formation - atomic bomb! (Formacja Dymu - Bomba atomowa)
Po tym zdaniu wokół dziewczyny zaczęły powstawać rozciągnięte czarne dymne kule,i po sekundzie zaczęły uderzać w Zoey,robiąc przy tym jeszcze większą chmurę dymu.
W innej części miasta,Ariaka i Tsuya również kontynuowali swój pojedynek.Chłopiec nadal robił uniki przed wytworzonymi z kamieni szlachetnych smokami.Z każdym ich atakiem,na ulicach Sendai powstawały kolejne koryta,utworzone przez twarde głowy bestii.Po kolejnym uniku,Ariaka,łapiąc oddech z zamkniętym okiem spojrzał na Tsuye,która stała z pewnym siebie wyrazem twarzy.Po chwili powiedziała:
- Wiesz chłoptasiu,zaczyna mi się już nudzić.
- A po co mi to mówisz? - zapytał,robiąc kolejny unik.
- Żeby do twojej głowy przyszedł pomysł poddania się.
- Nie bądź śmieszna.
- Nawet nie próbowałam. - zaśmiała się,poprawiając swoje włosy.
Po chwili na chłopca znów zaczęły nacierać kontrolowane przez dziewczynę bestie.W tym czasie Kin rozpoczęła przygotowania do walki z Hisato,ten stał z złożonymi rękoma i z chłodnym spojrzeniem obserwował srebrno-włosą.Na ciele Amayi zaczęła się pojawiać czerwona,lśniąca zbroja z znacznie powiększonymi rękoma.Atmosfera między nimi była dość zimna i cicha,a otoczenie stawało się wilgotne i mdłe.Księżyc,lśniący białym blaskiem,zaczął się chować za miejscowymi burzowymi chmurami.Kin,widząc to,spojrzała w niebo i zadała pytanie:
- Burza się zbliża?Skąd tak z nagła pojawiły się pojawiły te chmury.
- Burza ta jest tylko zwiastunem twego upokorzenia i bólu. - rzekł Hisato
Po krótkiej cichej przerwie,z ciemnych chmur zaczęła się wynurzać niczym wąż
błyskawica,uderzająca następnie w ziemie pomiędzy Kin a Hisato,wzbudzając w dziewczynie lęk.
- Niechaj stanie się to,co powinno! - krzyknął Hisato,skacząc w stronę dziewczyny.

Mam nadzieję że się spodoba :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz