środa, 20 sierpnia 2014

Two Project - część 4 - Utworzenie wspólnej drużyny.

Witajcie.

Dzisiaj na blogu pojawi się między innymi kolejna część opowiadania,a także i kolejne nowe postacie :) Ale żeby nie przedłużać zbędnym gadaniem,zapraszam Was do lektury:

Jak Jeshi wraz z Hezą krzyknęli do siebie,iż darzą się wyłącznie nienawiścią,Yoru jak i pozostała część zebranych osłupiała.Nie mogli pojąć tego,że ci od pierwszego wejrzenia skoczyli sobie do gardeł.Para niczym byki odpychała się od siebie czołami,aż w końcu podszedł powoli do nich Yoru z zapytaniem:
- Hej...o co wam tak właściwie chodzi? - spytał ze strachem na twarzy i sztucznym uśmiechem
- Nie wtrącaj się! - krzyknęli wspólnie,kierując głowy w jego kierunku.
Ich wściekłość była na tyle silna,że gdy skierowali się w stronę Yoru,uderzył w niego potężny podmuch wiatru,który nawet zniszczył okulary Kin,będącej za chłopakiem.Yoru szeroko roztworzył oczy,stanął na baczność i niczym żołnierz zaczął się cofać by być jak najdalej od pary.Będąc przy pozostałych,prędko schylił się w stronę Zoey,będącej nadal w stroju kąpielowym:
- Zoey,co to jest za dziewczyna? - spytał
- Heza Raven,najbardziej ciekawska i straszna osoba jaką znam. - odpowiedziała,nadal będąc w szoku
- Straszna?! - krzyknął przestraszony,prędko zakrywając się rękami
- Tak.Heza zawsze uzyskuje na każde pytanie odpowiedź,a jeśli jej nie uzyska,zaczyna albo wypytywać,albo łamać kości.
- Ale że sobie?
- Przecież nie miało by to sensu. - wtrącił Ariaka,podchodząc do Zoey.
- Nie sobie,tobie. - odpowiedziała poważnie Laguna,powodując u chłopaków opadnięcie szczęki - Inaczej mówiąc,ona się nie bawi w takie zabawy jak czekanie lub seria pytań.
- A ty skąd o tym wiesz?Jesteś jej jakąś dobrą przyjaciółką lub kimś takim?
- No raczej,skoro znam od pierwszej klasy podstawówki to coś tam o niej powinnam wiedzieć.
- Skoro tak długo ją zna to pewnie również lubi przywalić bez powodu. - dodała Kin
- Kin! - krzyknął Yoru wraz Ariaką będąc oburzonym zachowaniem z jej strony.
- A wiadomo...
Ci nie pewnie kątem oka zerknęli na Lagunę,i z dość głupim uśmiechem oboje zrobili jeden krok do tyłu,zwiększając dystans dzielący ich z dziewczyną.
- Spokojnie,ja nie bije. - rzekła Zoey
Wtedy chłopcy odetchnęli z ulgą.
- Ja podduszam aż dana osoba zacznie mówić.Jak to nie działa to wtedy przekazuje tą osobe w ręce Hezy. - dopowiedziała.
- A już się cieszyłem.. - rzekł załamany Ariaka z opadniętą głową.
- Zaraz,skoro Jeshi i Hezą się- - zaczął Yoru
- Nienawidzą! - krzyknęli kłócący się,próbując niczym taran obalić przeciwnika i przerywając wypowiedź Makoto.
- -Nienawidzą właśnie,to znaczy że oni się już jakoś tam poznali.Zgadza się?
- Czy ja wiem.Heza mi nigdy o żadnym Jeshim nie wspominała. - odpowiedziała Zoey,powoli zaczynając się zastanawiać.
- A mi Jeshi-san o Hezie nic nie opowiadał. - dodał Ariaka
- To trochę dziwne. - stwierdził Yoru,lekko kiwając głowę w lewą stronę.
- Niby czemu? - zadał pytanie Ariaka
- No skoro Heza i Zoey się tak przyjaźnią,to jak najlepsze przyjaciółki powinny sobie mówić wszystko.To było by dziwne żeby nie powiedziała jej na temat kolesia,którego nienawidzi.
- Nie zaraz,wiem! - zawołała Zoey,pstrykając palcami. - Przypomniało mi się że kiedyś Heza opowiedziała mi o takim jednym Jeshim,tylko nie pamiętam jak wtedy go nazwała..
Wtedy niespodziewanie ich rozmowę przerwał potężny wybuch ze strony Hezy i Jeshiego.Brązowe szare gęste chmury dymu sięgając pięciu metrów.Yoru i reszta,ledwo co widząc przed sobą,zakryli swe twarze ramionami i przymknęli oczy.
- Co znowu?! - krzyknął Yoru
- Jeshi-san! - zawołał Ariaka
- Heza teraz to przesadziłaś! - dodała głośno Zoey
Dym momentami zaczął opadać,a w nim zaczęły się powoli ukazywać sylwetki będących w centrum eksplozji.
- No..w końcu coś można widzieć. - zaśmiał się Yoru,otrzepując swoje ubrania z kurzu. - Ciekawe,jak oni we dwoje zdołali wykonać taki wybuch..
Ariaka i Zoey,będący lekko zaniepokojeni swoimi bliższymi przyjaciółmi,z lekko przerażonym wzrokiem zaczęli przyglądać się Jeshiemu i Hezie.Gdy zdołali ich zobaczyć szeroko otworzyli oczy i razem rzekli:
- No nie..Tylko nie to.
- Co tylko nie to? - spytał Yoru,patrząc na przerażonych.
- To to. - odpowiedzieli,wskazując palcem na Raven i Morite.
Wskazani przybrali pozy będących gotowymi do walki.Heza w obu dłoniach trzymała ogromny miecz,z dość wyrazistymi czerwonymi elementami.Zaś na ubraniach Jeshiego ukazała się dziwna,błyszcząca i falująca niebieska ciecz,mająca swe źródło przy ramionach,kształtem przypominająca ogromne rękawy.Raven,jak i Morita stali w milczeniu,nie odwracając od siebie swoich kamiennie poważnych wyrazów twarzy.
- Hej,może się uspokoicie i przejdziemy do tematu w kwestii drużyny? - spytał Yoru,z wyczuwalnym od niego wulkanem strachu.
- Nie przeszkadzaj! - krzyknęli oboje,uderzając w niego mieczem i dziwną cieczą.
Poprzez podwójne uderzenie atrybutów osób wściekłych,Yoru dosłownie rzuciło w stronę pozostałych.
- Ej to nie było fajne!Za kogo wy mnie macie,co?!Co to ja worek ziemniaków?! - krzyczał niczym małe dziecko Yoru,siedząc wnerwiony swoim położeniem.
- W tej sytuacji jesteś zbędnym piątym kołem w naszym wozie. - odpowiedział Jeshi,wciąż patrząc na Heze.
- Tu się akurat zgodzę. - dopowiedziała Heza
Gdy Yoru próbował się podnieść,Zoey wraz z Ariaką do niego podbiegli,próbując mu jakoś pomóc.
- Yoru,ty bez Sabera lub jakiegoś innego Jaguara do nich nie podchodź. - powiedziała Zoey ciągnąc go za rękę.
- Dwa pytania:Czym ja przed momentem oberwałem,i gdzie do jasnej cholery poszedł Saber wraz z Blue?! - warknął,stojąc ledwo na nogach.
- Właśnie,gdzie ta dwójka poszła? - dodała Zoey,rozpoczynając poszukiwania nad stworzeniami.
- Saber i Blue gdy nie patrzyliśmy wrócili z powrotem w ... w Yoru.A oberwałeś między innymi
specjalną substancją Jeshiego,znaną również jako ,,Krew Censiona''jednej z bestii w Two Project. - rzekł Ariaka
- Zaś od Hezy oberwałeś podmuchem wiatru broni o nazwie ,,Sztylet północy''. - dodała Laguna
- Rozumiem.Nic dziwnego że tak mi to przywaliło. - stwierdził,masując sobie ręką plecy. - Oberwać od takiej mieszanki to niezłe przeżycie.
- Wracając do was.Jeshi-san,Hezo,co wam teraz odbiło? - spytał Ariaka
- Musimy wyrównać pewne porachunki między sobą. - odpowiedział poważnie Jeshi
- Jakie znowu porachunki?
- Powstałe piątego maja bierzącego roku.Ja od tamtej pory żywię do niego wyłącznie nienawiść. - wtrąciła Heza
- Z wzajemnością,podróbo nędznej kobiety. - powiedział Morita,zamykając swe oczy.
- Znalazł się wychowany. - pomyślał Yoru,wciąż obserwując sytuacje między kłócącą się parą.
- Ja to mam jednak szczęście.Nie sądziłam że jesteś graczem w Two Project,na dodatek w świecie realnym.Ale skoro nim jesteś,to nie będę się hamować w walce z tobą.Ty męska mendo. - rzekła Heza,kierując swoją broń na rywala.
- A no tak.Nazwała go wtedy Jeshi-menda.Tylko nie rozumiem dlaczego tak go wtedy nazwała. - wtrąciła
Zoey,przyjmując pozę zamkniętą,nadal pozostając w stroju Kropli Oceanu.
- Ty się może w końcu przebierz! - krzyknął znerwicowany Ariaka
- Później ci to wyjaśnię.Najpierw chce go pokonać i domagać się przeprosin. - rzekła Heza,kątem oka spoglądając na Zoey.
- Możesz pomarzyć. - zaśmiał się Jeshi
- Pomarzyć to ty będziesz mógł o wygodnym łóżku w szpitalu.Ja te prawie dwa miesiące czekam na te twoje przeprosiny.
- Jeśli myślisz,że przeproszę,to jesteś równie naiwna jak Ariaka,myśląc że w lodówce żyje ludzik który gasi światło.
Yoru i Zoey wtedy zaś spojrzeli na chłopca,z którego było można wyczytać odznaki wstydu.Gdy ten poczuł,że na jego są kierowane dwie pary oczu,od razu warknął:
- No co?!Jestem jeszcze dzieckiem!
- Ale żeby wierzyć w lodówkowego ludzika to już trochę siara. - powiedziała Zoey
- Zoey,mimo że to jest naszym zdaniem komiczne,to lepiej teraz się zajmijmy może tą dwójką,co? - spytał Yoru
- Racja.To zanim się nam tu pozabijacie to może chociaż powiecie o co wam tak właściwie poszło. - mówiła Zoey,patrząc jak ci się wzajemnie atakują swymi broniami.
Ponowne zderzenie substancji z ogromnym mieczem spowodowało równie silny wybuch,ci zaś nie przestawali i nadal kontynuowali swe ataki.Po chwili zaś oboje stanęli i Heza,będąc lekko zmęczona powiedziała:
- Piątego maja byliśmy...na randce.
- I nam nie wyszło... - dodał po cichu Jeshi
Yoru,Ariaka i Zoey zaniemówili.Nie sądzili że ta dwójka mogła być kiedyś parą,lecz wciąż nie znali powodu ich nienawiści.
- To dlacze- - zaczął niepewnie Makoto
- Dlatego że ktoś tu nie wziął pieniędzy za siebie na wieczór. - przerwał i jednocześnie odpowiedział Jeshi,patrząc na Raven.
- To chyba chłopak opłaca kolację a nie na pół. - rzekła poważnie stając w swojej obronie - Z resztą to ty mnie zaprosiłeś i mogłeś powiedzieć że weź ze sobą pieniądze.
- Sądziłem że jesteś na tyle mądra że sama na to wpadniesz.A tak właściwie domagam się zwrotu pieniędzy.A że już minęły prawie dwa miesiące to ten koszt zwiększył się o odsetki.
- Chodzi jak nie wiadomo kto a głupszy od małego dzieciaka. - wzrok skierowała przez chwilę na Ariakę,którego już to nie ruszało,i powrotem patrzyła na Morite - Elegancka świnia.
- Podróbka prawdziwej kobiety - rzekł Jeshi.
- Laluś z kompleksem rządzenia.
- Teraz to chyba mówisz o sobie.
- Moment! - krzyknął Yoru,przerywając kłótnię na wyzwiska pary - Czyli wy się tak nie lubicie przez to że Heza nie wzięła pieniędzy na siebie i ty za nią musiałeś płacić,tak?
- W pewnym sensie. - odpowiedział Morita
- To tylko jego połowa naszej nienawiści do siebie.Moją jest to,że ten dureń podał się za kogoś innego.
- Że co zrobił? - spytała cała trójka
- No tak,podał się za zupełnie inną osobę w tamtej restauracji.Bo ponoć ta osoba z tym nazwiskiem miała nasz stolik.
- Czy to trochę niemożliwe? - zapytała Zoey
- Dla niego to możliwe.Podał się za kelnera i jakimś sposobem wiedział,kto i kiedy ma jaki stolik.
- No co?Przynajmniej się najadłaś i to za nie swoje pieniądze. - wtrącił Jeshi
- A ty podałeś nie swoje nazwisko.
- Chwila,ta prawdziwa osoba z tym nazwiskiem to w końcu przyszła? - zapytał Yoru
- Przyszła zdziwiona,przestraszona i wnerwiona naszym rachunkiem.
- Mówiłem zamawiaj jak najtańsze rzeczy.
- I gdy ci prawdziwi goście przyszli i złożyli doniesienie że my podszywamy się pod nich to wtedy o mało co nie trafiliśmy oboje do więzienia.
- No to jak z tego wyszliście? - dopytał Ariaka
- Jak przyszła po nas ochrona,i jak Jeshi-idiota za nas zapłacił,to oboje zaczęliśmy błagać na
kolanach o litość i o coś,czym mogliśmy wynagrodzić im to co zrobiliśmy.
- I się udało? - dodał Yoru
- Tak.Na życzenie tamtych klientów przebraliśmy się w jakieś stare szmatki i nawzajem sobą myliśmy podłogę w tamtej restauracji,gdy już nikogo nie było. - rzekł Jeshi
- Jak to sobą?
- Jedno ciągnęło za nogi tego drugiego po podłodze.I tak na zmianę. - powiedziała Heza
W tym czasie twarze Zoey i Ariaki ogarnęło obrzydzenie.Wyobrazili sobie taką sytuację,i z jednej strony to było śmieszne,z drugiej i też obrzydliwe.
- I co dalej? - spytał Makoto
- I tak robiliśmy codziennie przez dwa tygodnie.Zaś po nich kontakt się urwał.
- To przez to tak się nie lubicie? - spytała Zoey
- Tak dokładnie. - odpowiedzieli wspólnie
- Ale będziecie z nami w jednej drużynie? - zadał pytanie Yoru
Para,która skończyła opowiadać swoją przygodę stała w milczeniu i w szoku patrząc na Makoto,który zapytał jak gdyby nigdy nic.Zaś po chwili Heza zaczęła masować swoje czoło i z lekkim przerażeniem rzekła:
- Oj..chyba za mocno cię walnęliśmy..
- Nie no ale poważnie.Zoey,Ariaka,ja i wasza dwójka razem będziemy całkiem niezłym teamem.
- Yoru ty to może lepiej teraz idź do lekarza co... - powiedziała Zoey
- Ale serio pomyślcie,ja w parze Saberem,Ariaka ze swoim metalowym robactwem,Zoey i jej ubrania,Heza i jej dość fajny miecz i na dokładkę jeszcze specjalna substancja Jeshiego. - mówił Yoru,patrząc na każdego po kolei gdy o danej osobie wspomniał. - Takie zestawienie dało by niesamowicie silną drużynę.
- Że niby cała nasza piątka jako jeden zespół? - rzekł niepewnie Ariaka
- No a nie wyraźnie mówię?
- Ty się jednak przejdź do tego lekarza. - powiedziała Zoey z martwieniem kiwając głową
- Ale co?Głupi pomysł?
Pozostała czwórka wymieniła wtedy swe spojrzenia,i podajże wszyscy doszli do wniosku,że to było by raczej nie możliwe.Chwilę postali w milczeniu,i ponownie kątem oka zerknęli na pozostałych.
- Yoru,a to w takim razie kto byłby z nas tak zwanym liderem? - spytała Heza - Bo jak tu idiota to
- Ja odpadam. - zakończyła swoją wypowiedź kiwnięciem głową w stronę Jeshiego
- Ja tak samo odejdę,jeśli ona będzie liderem. - dodał Jeshi,robiąc dokładnie to samo co jego poprzedniczka.
- A wy?Zoey,Ariaka,wy się przynajmniej zgódźcie. - poprosił Yoru,składając ręce i robiąc ''oczy szczeniaka''.
- Mnie nie musisz namawiać. - odpowiedziała Zoey
- Ja to mógłbym jak tylko Jeshi-san się zgodzi.
- Mały,nie mów mi że masz do niego jakiś szacunek. - rzekła Heza,wybuchając śmiechem.
- A to takie dziwne.
Wtedy zaś Yoru usiadł po turecku na dość popękanej przez Jeshiego i Heze ziemi,i zaczął prowadzić monolog,nie patrząc na nikogo,i niczym człowiek z urazem głowy zacząłem się bujać,co z innej perspektywy mogło komicznie wyglądać:
- Zoey chce być w drużynie,zaś Ariaka musi dostać pozwolenie,to nie jest dziwne że do Jeshiego
zwraca się lepiej niż do kogoś innego.Ja nie rozumiem waszej tej całej kłótni ale przynajmniej moglibyście udawać że chcecie być w drużynie,nie zwracając uwagi na tą drugą osobę.
Pozostali patrzyli na niego,jak na kogoś z poważnym urazem mózgowym i powoli zaczęli się o niegomartwić:
- Yoru,wszystko gra? - spytała zmartwiona Zoey,klękając przy nim.
On,nie zwracając uwagi na dziewczynę,nadal mówił do siebie:
- Byśmy byli silną drużyną,nikt by nam nie podskoczył.
- Heza,Jeshi weźcie może zadzwońcie po pogotowie bo z nim nie jest najlepiej.
- Nasze zdolności dały by potężną mieszankę.. - mamrotał Yoru
- Moment,jakby serio miałby coś z głową,to by wtedy wygadywał tutaj różne rzeczy.A jemu chodzi tylko o tą naszą drużynę. - rzekł Ariaka,gładząc rękę na ramieniu Makoto,który niczym zacięta płyta powtarzał w koło - Nasza piątka...nasza piątka...
Heza,widząc opłakany stan psychiczny Yoru,rozpoczęła proces rozmyślania na temat takiej drużyny.I gdy zobaczyła w oczach Makoto silne chęci zwycięstwa,przełamała się i głośno powiedziała,kierując głównie do niego słowa:
- Dobra,będziemy tą drużyną.Ale jak dojdzie do walk w parach to wtedy ja za żadne skarby nie będę z Jeshim w duecie.
- Umowa stoi! - zawołał zadowolony Yoru,prędko podnosząc się z ziemi.
- No proszę...jednak podziałało. - zaśmiała się Zoey
- Dobra,czyli nasza piątka będzie jednym składem.Ciekawie się zapowiada. - dodał zadowolony Ariaka
- To w takim razie jak ta nasza piątka będzie się nazywać? - spytał Jeshi,przyjmując pozę zamkniętą
- No wiesz Jeshi..nasza drużyna będzie... Fencers Wolf!(Szermierze Wilka) - krzyknął dumny ze swojej wypowiedź jednocześnie pstrykając palcami.
- A dlaczego akurat szermierze? - zapytała Heza
- No bo każde z nas ma jakiś związek z jakąś bronią. - wyjaśnił
- A wilki? - wtrącił Ariaka
- A wilki dlatego że...są spoko podobnie jak i ta drużyna.
- Aha..czyli takim sposobem myślenia się kierujesz... - powiedziała po cichu Laguna,patrząc na pękającego z dumy Yoru
- To wszyscy są za?Jak ktoś jest za moim pomysłem,niech teraz położy dłoń na mojej! - rzekł głośno Yoru,wysuwając swoje prawe ramię.
- No zgoda. - powiedziała Laguna,gładząc swoją dłoń na niego.
- Czuję się w jak tych serialach młodzieżowych. - dodał podekscytowany Ariaka,robiąc dokładnie to
samo co jego poprzedniczka.
Yoru,będąc szczęśliwym że już dwie osoby poparły jego pomysł,z szerokim i pewnym uśmiechem skierował wzrok na Heze i Jeshiego.Którzy niczym kamienne posągi przyglądali się pozostałym.Oczy Makoto i Raven zderzyły się spojrzeniami,i gdy ta nie wykonywała żadnych gestów,to ten zaczął powoli i po cichu powtarzań - Nasza piątka..nasza piątka.. - Heza,by uniknąć sytuacji z przed chwili,podobnie jak reszta położyła dłoń na dłoniach pozostałych mówiąc - Ty nas chyba chcesz zamęczyć. - Cała czwórka stała i czekała gdy ostatnia w tym gronie osoba,Jeshi,podejdzie i zrobi jak cała reszta.
- Jeshi-san,długo mamy tak jeszcze czekać? - spytał podobnie jak znudzone dziecko Ariaka
- Mi już powoli ręką drętwieje. - dodała Zoey
Ten po sekundzie zastanowienia zaczął iść w kierunku,wyjmując z kieszeni czystą chusteczke,położył ją na dłoniach,w szczególności Hezy,i na już zakrytych rękach położył swoją.Heza,wiedząc co przez tą czynność miał na myśli,po cichu skierowała do niego słowo:Świnia.
- Nareszcie!W końcu jesteśmy jedną drużyną! - zawołał szczęśliwy Yoru
- Mimo,że się prawie wszyscy nie znamy. - dodała Zoey
- Byłem przekonany że on powie ''rodziną'' a nie ''drużyną''. - rzekł Ariaka
- Jestem ciekawa ile ten nasz team wytrzyma. - wtrąciła Heza
- Szermierza Wilka..nazwa dość oryginalna. - powiedział na koniec Jeshi
- Za nas!Fencers Wolf! - krzyknął Yoru.
Wszyscy wspólnie unieśli ręce do góry.Ta czynność zapieczętowała ich nowe przyjaźnie i przez to stali się jedną drużyną,o której Yoru zawsze marzył.


Mam nadzieję,że się podobało :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz